Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Pomówienia o romans miały zniszczyć dobrze prosperującą gminę?

Anonimy, które spowodowały serię oskarżeń o nieobyczajne zachowanie pracowników skalmierzyckiego urzędu miały uderzać w dobrze prosperującą gminę – tak uważa jeden z bohaterów głośnej historii o mobbing Zdzisław Mielczarek, zastępca głównej oskarżonej, czyli burmistrz Bożeny Budzik. Poszkodowane oraz inni pracownicy urzędu twierdzą, że obsesja ich przełożonej na punkcie romansów między młodymi pracownicami a wyżej postawionymi urzędnikami trwała od dawna.
Pomówienia o romans miały zniszczyć dobrze prosperującą gminę?

W poniedziałek, 17 września przed sądem zeznawał Zdzisław Mielczarek, zastępca burmistrza 

Jak wynika z zeznań świadków jeśli Bożena Budzik, burmistrz Urzędu Miasta i Gminy w Nowych Skalmierzycach uznała, że pracownice chcą przypodobać się płci przeciwnej wyciągała konsekwencje. Jedna z zeznających przed sądem, urzędniczka z kilkudziesięcioletnim stażem, mówiła, że dotykały one tylko kobiet. - Najpierw było co kilka lat przenoszenie z sekretariatu na inne stanowisko i mówiło się pokątnie, że w związku z podejrzeniem przez panią z burmistrz o romans z Mielczarkiem (swoim zastępcą – red.)– mówiła na poniedziałkowej rozprawie Halina B..

Czyje to dziecko?

Wszystko przybrało na sile w 2013 roku. Wtedy jedna z obecnie trzech poszkodowanych urodziła dziecko. A Bożena Budzik miała zacząć dochodzenie, kto jest jego ojcem. Padło na jej zastępcę. - Pani burmistrz oskarżyła ją o romans z panem Mielczarkiem i mówiła, że przyszedł anonim, że pani Magda ma romans z panem Zdzisławem i szukała na Magdę haka, żeby ją zwolnić. Miała audyt, nawet było zebranie kierowników i mieli się za nią wstawić u pani burmistrz, żeby Magdy nie zwalniała – dodała Halina B.

Burmistrz Bożena Budzik (z prawej)

Anonimy

Anonimy o romansie poszkodowanej z zastępcą burmistrz trafiły nie tylko do Bożeny Budzik, ale też do innych urzędów gmin w powiecie ostrowskim. Według samego Zdzisława Mielczarka miały one zdyskredytować jego osobę i pracę, którą przez lata wykonywał. Wcześniej bowiem przychodziły podobne pisma donoszące m.in. o dodatkowych korzyściach, jakie czerpie ze swojej pracy. Te nie pomogły, więc zaatakowano jego życie prywatne. - Tego typu sytuacje to donosy jakiegoś psychopaty, który chciał zniszczyć atmosferę dobrej współpracy między pracownikami i nie chcę spekulować, ale miał określony cel, aby poprzez popsucie tej atmosfery doprowadzić do tego, że gmina, która świetnie funkcjonowała, świetnie się rozwijała miała mniejsze sukcesy – zeznawał Zdzisław Mielczarek.

Samorządowiec zeznał, że przełożona publicznie nigdy z nazwiska i imienia nie stawiała zarzutów konkretnym osobom. A on sam całą sytuację przypłacił zdrowiem. - Jeżeli chodzi o moją sytuację pytała, czy to jest prawdziwe oskarżenie w anonimie. I to akurat sprawiało mi trudność, bo to oczywiście wyssane z palca. Stąd też aby uniknąć eskalacji napięcia, postanowiłem złożyć rezygnację z funkcji zastępcy burmistrza.

„Facet to jest samiec”

Urzędniczki, obecnie poszkodowane, miały mniej szczęścia. Stały się bohaterkami cyklicznych narad, które zamiast pracy coraz częściej były poświęcane prywatnemu życiu kobiet. Nawet jeśli nie padały nazwiska to wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi - jak w przypadku Agaty N., która teraz jest oskarżycielem posiłkowym. – Raz napisała pisma i pan Zdzisław Mielczarek kiedyś przed panią burmistrz ją pochwalił – mówiła o koleżance Halina B. - I już na naradzie (burmistrz – red.) nam powiedziała, że takie dziewczyny młode myślą, że raz ładnie coś napiszą i straszy mężczyzna zostawi dla nich żonę i dzieci.

W sprawie trzy urzędniczki występują w charakterze poszkodowanych

Taka sytuacja trwała kilka lat. A czarę goryczy przelała narada z jesienie 2017 roku, kiedy padły słynne już sformułowania, też przytoczone na rozprawie. - Całe 45 minut było o romansach. O kobietach – przypomniała zeznająca urzędniczka. - Mówiła, że facet to jest samiec, może mieć jedną drugą, a jak wykryje romans to zwolni kobietę.  

Wtedy pracownicy nie wytrzymali i zgłosili sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy. Kontrola wykazał wiele nieprawidłowości, a dokumenty przekazano prokuraturze. Bożena Budzik usłyszała zarzut  złośliwego naruszania praw pracowniczych. Za mobbing grożą jej 2 lata pozbawienia wolności.

Żąda 60 tys. zł

Dwie z trzech głównych poszkodowanych nie pracują już w UMiG w Skalmierzycach. Wszystkie, po przejściach z pracodawczynią, leczą nerwicę.

Magdalena M., która została posądzona o romans z zastępcą Bożeny Budzik i któremu burmistrz przypisywała ojcostwo dziecka kobiety żąda od oskarżonej 60 tysięcy odszkodowania.

AW, zdjęcia autor  

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 21°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1028 hPa
Wiatr: 22 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama