To był mecz z gatunku tych o przysłowiowe „sześć punktów”. I z presją, jaka ciążyła na obu zespołach, które rywalizują o miejsce w LSK w przyszłym sezonie, lepiej poradziły sobie kaliszanki, które wygrały 3:1 i zgarnęły bardzo ważne trzy punkty. – Bardzo się z tego cieszymy. Mieliśmy cały zespół, który walczył, który pokazał charakter i który się nie poddał. Po pierwszym secie niektórzy mogli pomyśleć, że zwiesimy głowy, a my wręcz przeciwnie, graliśmy, walczyliśmy i za tą walkę serdecznie dziewczynom dziękuję – podkreśla trener Pasiński.
Szkoleniowiec zwraca uwagę, że sporą cegiełkę do triumfu dołożyły zawodniczki, które mecz zaczęły w kwadracie dla rezerwowych. – To były dwie bardzo dobre zmiany. Świetnie na boisku zameldowała się Natalia Strózik, bardzo dobrze wprowadziła się także Ewelina Brzezińska. Do tego doszły bardzo dobre zawody Ljubicy Kecman – wymienia opiekun MKS-u.
Łupem pilanek padł pierwszy set, choć niewiele brakowało, aby także i on został rozstrzygnięty na korzyść miejscowych. – Wiadomo, że skład, który zaczyna mecz, ma za zadanie grać swoje, wygrywać, no ale nie zawsze jest niedziela, nie zawsze się od razu wygrywa. Przegraliśmy tego seta, wyciągnęliśmy jednak wnioski i zaczęliśmy stopniowo wchodzić w to spotkanie. Tak naprawdę ta pierwsza partia nie była zła w naszym wykonaniu. Troszkę zabrakło nam agresji na dwóch pozycjach. W drugim secie zrobiliśmy zmiany i wróciła drużyna grająca bardzo ambitnie i w polu, i na zagrywce, w zasadzie w każdym elemencie. I to przyniosło tak cenne trzy punkty – ocenia Jacek Pasiński.
Derbowe starcie aktywnie obserwowało blisko 2500 osób. Kibice znów zatem okazali się siódmym zawodnikiem kaliskiej ekipy. – Dziękuję wspaniałej kaliskiej publiczności, która na pewno jest naszym dodatkowym zawodnikiem. To na pewno nasz duży handicap, kiedy gramy przy tak szczelnie wypełnionej hali, cieszącej się razem z nami. Wielki szacun dla kibiców – przyznaje szkoleniowiec kaliszanek.
MKS awansował z jedenastego na dziewiąte miejsce w tabeli LSK. To bezpieczna lokata, której utrzymanie zapewni drużynie znad Prosny ligowy byt na kolejną kampanię. – W końcu wystawiamy głowę nad powierzchnię wody. Bo wcześniej wygrywaliśmy mecze, ale jak spojrzałem w tabelę, to dalej byliśmy pod wodą. Wreszcie teraz uda się nam wystawić głowę nad jej powierzchnię i złapać trochę powietrza. Tym niemniej nie mamy czasu na świętowanie, trenujemy i walczymy. Zostały nam jeszcze dwa mecze i musimy zdobyć w nich punkty, żeby myśleć o spokojnym utrzymaniu – zakończył Jacek Pasiński.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze