W kwietniu ubiegłego roku kundelka wzięła ze schroniska sąsiadka Roberta G. Kobieta długo nie cieszyła się z towarzystwa czworonoga. Pięć miesięcy później 32-latek zabił psa, łopatą odrąbał mu łeb, a ciało zakopał w ogrodzie sąsiadki. Kiedy został aresztowany przyznał się do winy, jednak już przed sądem zmienił zdanie i utrzymywał, że to sąsiedzi poprosili go o zakopanie martwego już czworonoga. Ponadto pies miał być w całości.
W trakcie procesu także świadkowie całego zdarzenia zmieniali zeznania, dlatego nie udało ustalić się szczegółów, ale wina mężczyzny jest zdaniem sądu niezaprzeczalna. – Sąd przyjął, że oskarżony jest sprawcą przestępstwa. W sprawie nie zachodziły żadne wątpliwości, które należałoby rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego i uniewinnić od popełnienia tego czynu, a oskarżony działała ze szczególnym okrucieństwem – uzasadniał wyrok sędzia Marcin Łebek. - Tego typu przestępstwa cechują się wysokim stopniem społecznej szkodliwości. Tak również było w niniejszej sprawie. Pies to żywa istota, odczuwa tak jak człowiek, stąd też takie przestępstwa powinny być surowo karane. Oskarżony zabił psa bez powodu, a wcześniejsze wyroki za jazdę pod wpływem alkoholu z zakazem prowadzenia pojazdów, za co sześciokrotnie usłyszał wyroki, pokazują, że sprawca jest człowiekiem zdemoralizowanym. Wyrok ma też działanie prewencji ogólnej i pokazuje, że tego rodzaju czyny karane są surowo, a sprawcy nie mogą liczyć na pobłażanie.
Robert G. ma iść do więzienia na 1,5 roku. Przez 5 lat nie będzie mógł także posiadać zwierząt. Musi ponadto wpłacić na konto schroniska w Wysocku Wielkim 4 tysiące złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze