Kolonia Sulisławice i Szczypiorno. Tutaj można spotkać barszcz Sosnowskiego. Zaczyna kwitnąć późną wiosną. Wygląda okazale i niewinnie, ale tak naprawdę kontakt z nim jest bardzo niebezpieczny. Poparzenia są bolesne i bardzo długo się goją, a blizny zostają na zawsze. Wystarczy dotknąć chwastu. I długie leczenie przed nami.
Dlatego na ostatniej sesji radna „Samorządnego Kalisza” Karolina Sadowska złożyła interpelację o wycięcie barszczu, rosnącego obecnie między Świetlaną a Piotra Sulisławickiego. – Roślina ta już w wielu miejscach osiągnęła ponad metr wysokości i to ostatnia chwila, by podjąć się jej usunięcia – mówiła sołtys Sulisławic.
W tym roku koszenie zaplanowano na przełom lipca i sierpnia. – Roślina odporna jest na większość dostępnych środków chemicznych. Działania ograniczające rozrastaniu się barszczu Sosnowskiego trwają od kilkunastu lat. W roku bieżącym również będą kontynuowane. W najbliższym czasie przed okresem wysiewania się nasion – zapewnił Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza.
Jednak wycinka to działanie zapobiegawcze, ale jedyne możliwe. Wszystko ze względu na koszty. Najskuteczniejszą metodą byłoby regularne wykopywanie chwastu na głębokości 10 metrów pod ziemią lub zakrywanie miejsc, gdzie rośnie folią. Taki zabieg przeprowadza się wiosną, tak by kiełkującej roślinie odciąć dopływ wody i powietrza. I oczywiście jedno i drugie musi zrobić specjalistyczna firma. Z ich usług samorządy raczej nie korzystają. Tym bardziej osoby prywatne, bo jeśli barszcz rośnie na takiej działce to jej właściciel jest zobowiązany do likwidacji krzaków, więc najczęściej decyduje się na wycinkę.
Barszcz Sosnowskiego został sprowadzony do Polski pod koniec lat 50. z ZSRR jako tania pasza dla zwierząt. Ratunek dla polskiego rolnictwa okazał się bombą z opóźnionym zapłonem, z którą teraz boryka się większość krajów byłego bloku wschodniego.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze