To był drugi z rzędu sezon MKS-u na parkietach siatkarskiej ekstraklasy. Przed rokiem kaliska drużyna finiszowała na siódmej lokacie. Teraz na dziewiątej, choć w fazie zasadniczej zdobyła dwa oczka więcej. Nieznacznie poprawiony dorobek punktowy nie przełożył się jednak na wyższą lokatę w tabeli. – Na pewno oczekiwania były większe. Chcieliśmy grać o coś więcej niż to dziewiąte miejsce. Tym niemniej to jest sport. A w nim zdarzają się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć – mówi trener kaliszanek Jacek Pasiński.
Szkoleniowiec wskazuje, że te nieprzewidywalne elementy to kontuzje, którymi w minionej kampanii regularnie nękane były jego podopieczne. Na kilka miesięcy ze składu drużyny wypadła jej kapitan Ljubica Kecman, w międzyczasie z urazami zmagało się kilka innych siatkarek, a przed decydującymi spotkaniami problemy zdrowotne wykluczyły z występów Hillary Hurley Reynolds. – To był trudny i bardzo ciężki dla nas sezon, z którego trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na pewno wszyscy odczuwamy duży niedosyt. Aczkolwiek były naprawdę fajne mecze, które licznie zgromadzonej publiczności w naszej hali przysparzały sporo radości – oznajmia opiekun ekipy znad Prosny.
Ostatni mecz kaliski zespół rozegrał 2 marca. Po fazie zasadniczej miał jeszcze zmierzyć się w dwumeczu o dziewiątą lokatę z Radomką Radom, ale zanim jeszcze PLS SA podjęła decyzję o definitywnym końcu całych rozgrywek zgodziła się na odwołanie tych potyczek.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze