Kaliszanie byli sprawcami jednej z największych sensacji w 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski. To spadkowicz z PKO Ekstraklasy był bowiem faworytem sobotniego starcia przy Łódzkiej. Z Kalisza wyjechał jednak na tarczy. – Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa – mówi Mateusz Majewski. - Założyliśmy sobie, że podejdziemy do tego meczu bardzo poważnie. Wiedzieliśmy, że gramy z bardzo fajnym przeciwnikiem, spadkowiczem z ekstraklasy, także wysoka półka. Wygraliśmy 2:0, dobrze, że zbliża się sezon, bo widać, że forma zespołu rośnie, a taka wygrana na pewno podbije morale – dodaje napastnik beniaminka II ligi.
Majewski otworzył wynik sobotniej konfrontacji. Gola zdobył w 65. minucie, a na murawie pojawił się ledwie dwie minuty wcześniej. – Takie bramki na pewno cieszą, dodają też indywidualnie większej pewności siebie. Korona lepiej weszła w to spotkanie mentalnie. Później mecz się wyrównał, my bardziej uwierzyliśmy we własne możliwości. Po bramce na 1:0 przeciwnik bardziej się otworzył i mieliśmy więcej możliwości do zdobycia kolejnych goli. Musieliśmy być też ciągle skoncentrowani, zwłaszcza że graliśmy z klasowym zespołem, który po strzeleniu bramki na 1:1 na pewno poszedłby za ciosem. Na szczęście tak się nie stało. Bardzo fajny debiut zaliczył Kuba Chojnowski, jego gol zamknął mecz – uważa snajper KKS-u.
Przeciwnika kaliskiej drużyny w 1/16 finału pucharowych zmagań wyłoni losowanie, tymczasem już za niespełna dwa tygodnie podopieczni Ryszarda Wieczorka zainaugurują drugoligowe rozgrywki. – Czekamy na losowanie. Na kogo byśmy nie trafili, to zrobimy wszystko, żeby awansować. Zawsze gramy o najwyższe cele. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Wcześniej remis z Jagiellonią, teraz wygrana z drużyną z pierwszej ligi i przed nami kolejne sparingi z pierwszoligowcami, po czym zaczynamy rozgrywki. Będziemy grać tak, żeby na szczeblu centralnym wypaść jak najlepiej – zapewnia Mateusz Majewski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze