Wolontariusze, powołując się na ustawę o ochronie zwierząt, przedstawili długą listę praw zwierząt, które w kaliskim schronisku łamane są ich zdaniem od kilku lat. - Karma podawana jest zwierzakom w fatalnych warunkach. W miskach są nie tylko robaki, ale też folie i lateksowe rękawiczki. W boksach jest brud, psy chodzą po własnych odchodach, tam też leżą garnki z jedzeniem. Nie wiem, czy ktokolwiek chciałby, żeby jego pies przebywał w takich warunkach – mówi Aneta Sitkiewicz, wolontariuszka i behawiorystka.
Jak mówią wolontariusze podobne sytuacje na prywatnych podwórkach byłyby traktowane jak przestępstwo. - Wcześniej na zebraniu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami złożyliśmy pisemne zażalenie, w którym konkretnym pracownikom zostały postawione konkretne zarzuty. Dotyczyły one złego traktowania zwierząt – straszenia, szarpania, uderzania łopatami w budy, wyciągania łopatami z boksu i zaniedbywania. W ogóle nie dostrzegano potrzeb zwierząt, np. ewidentnych oznak ich choroby – odczytuje petycję inna wolontariuszka, Małgorzata Gawlak.
Władze kaliskiego schroniska odpierają zarzuty tłumacząc, że większość przedstawionych w sali ratuszowej zdjęć i filmików to już zamierzchła przeszłość, a problemy w nieprawidłowości w postaci odnajdywanych w jedzeniu folii czy kawałków metali zostały już rozwiązane. - Owszem były takie incydenty, ale dwa lata temu, półtora roku temu. W tym momencie są osoby odpowiedzialne za przygotowanie jedzenia dla zwierząt. Dbają o nie do tego stopnia, że są wyciągane są nawet drobiowe kości – tłumaczy Katarzyna Górowska, prezes TOZ w Kaliszu.
W kaliskim schronisku odbyły się już pierwsze kontrole Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej. Zdaniem specjalistów podłożem problemu są konflikty między ludźmi, a zwierzęta zostały w zapomnieniu. Jednocześnie nie ukrywają, że problem w kaliskim schronisku istnieje, chociaż nigdy wcześniej w Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej żadna skarga nie została złożona. – Z przykrością muszę stwierdzić, że sytuacja przedstawiona przez panią Anetę Sitkiewicz potwierdziła się. Potwierdził się przede wszystkim niesamowity bałagan, jaki zastałam w schronisku, co mnie zdziwiło, bo osobiście jeździłam tam kiedyś na kontrole i proszę mi wierzyć, że to schronisko tak nie wyglądało – mówi Joanna Kokor -Ciszewska z Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej.
Teraz kontrole w schronisku będą odbywać się regularnie co miesiąc. Inspekcja weterynaryjna zleciła także uporządkowanie otoczenia i przede wszystkim przypisanie konkretnych zadań konkretnym pracownikom. Ponadto zwróciła się z prośbą do Miasta o dofinansowanie czipowania zwierząt, co również ma poprawić sytuację bezdomnych czworonogów.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze