Ostatni w sezonie mecz nie miał większego znaczenia dla układu tabeli, ale obu zespołom zależało, by zakończyć rozgrywki pozytywnym akcentem. Kaliszanie z pewnością nie byli faworytem tej potyczki, bo KSZO, choć jest beniaminkiem, to już wcześniej ugruntował sobie pozycję w górnej części pierwszoligowego rankingu. Na parkiecie okazało się to jednak bez znaczenia, bo poza początkiem prym w grze wiedli miejscowi. – Trochę mnie to zaskoczyło, oczywiście na plus. Byłem dzisiaj na ławce niesamowicie spokojny – przyznał trener Różański.
Jego podopieczni tylko w pierwszych pięciu minutach mieli problem z zatrzymaniem najskuteczniejszego w szeregach gości Dimitrija Afanasjewa. Po jego rzutach KSZO prowadziło 5:2. Z czasem gospodarze zaczęli grać swobodniej i wyraźnie przejęli inicjatywę. Już w 11. minucie, po bramce Macieja Nowakowskiego, objęli prowadzenie (7:6), którego nie oddali już do ostatniej syreny. – Graliśmy aktywnie, bez błędów i z bardzo dobrą skutecznością, co na tle mocnego przeciwnika może cieszyć. Wszystkie założenia, jakie nakreśliliśmy przed meczem, zostały zrealizowane w 100% – twierdzi Mateusz Różański.
Szalę zwycięstwa na swoją korzyść kaliszanie przechylili praktycznie w 44. minucie. Wówczas pewnie wyegzekwowany rzut karny przez Tomasza Wawrzyniaka wyprowadził ich na dziewięciobramkowe prowadzenie (29:20), które pieczołowicie utrzymywali. Motorem napędowym kaliskiej ofensywy okazał się Filip Surosz. Młody rozgrywający rzucał jak natchniony i trafiał niemal z każdej pozycji. Już po pierwszej połowie (wygranej przez MKS 19:14) miał na swoim koncie siedem bramek. W drugiej dołożył ich jeszcze więcej. W sumie zgromadził 17 trafień, a tym ostatnim ustalił rezultat na 39:31. – W poprzednim sezonie udało mi się rzucić w jednym meczu 12 bramek, więc to jest mój nowy rekord, z czego jestem bardzo zadowolony – cieszy się bohater czwartkowego pojedynku.
Do pełni szczęścia kaliszanom zabrakło przekroczenia bariery 40 bramek i może gdyby nie gra w podwójnym osłabieniu między 54. a 56. minutą, to dopięliby swego. Dodajmy, że świetną pracę wykonał też w bramce Filip Jarosz, który zaliczył kilka naprawdę udanych interwencji.
Sezon 2014/2015 drużyna MKS-u zakończyła na 11. miejscu.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze