Piłkarze z grodu nad Prosną od początku narzucili rywalom swój styl gry, ale długo nie potrafili tego przełożyć na bramkową zdobycz. Odrobiny szczęścia brakowało m.in. Konradowi Chojnackiemu, który dwukrotnie nie zdołał zmieścić futbolówki między słupkami.
Decydujące o końcowym wyniku akcje rozegrały się w ostatnim kwadransie przed przerwą. W tym czasie kaliszanie oddali dwa celne strzały, które zapewniły im komplet punktów. W 32. minucie udaną indywidualną akcją popisał się Mateusz Gawlik, który wymanewrował defensorów rywali, po czym skutecznie uderzył na bliższy słupek z linii pola karnego. Potem, w 41. minucie, Dawida Płaczka pokonał Błażej Ciesielski, który przy pierwszej próbie został wprawdzie zablokowany, ale poprawka dotarła do sieci.
W drugiej połowie przyjezdni mieli kilka dogodnych okazji na podwyższenie rezultatu. Nie wykorzystali jednak żadnej. W 54. minucie dwukrotnie miejscowych uratował Płaczek, który obronił strzał Chojnackiego i dobitkę Ciesielskiego. W 69. minucie golkiper z Gołuchowa wygarnął futbolówkę spod nóg szarżującego Gawlika, ale ta trafiła wprost do Michała Grześka. Boczny defensor KKS-u zmarnował jednak okazję, celując w słupek. Po chwili niebiesko-biało-zieloni mieli rzut wolny pośredni w okolicy pola bramkowego przeciwnika i w tej z pozoru korzystnej sytuacji, zamiast ponownie zagrozić bramce, skomplikowali sobie dalsze losy. Za zbyt szybkie wykonanie stałego fragmentu gry arbiter ukarał Błażeja Ciesielskiego żółtą kartką, a że był to jego drugi kartonik (pierwszy zarobił ledwie dwie minuty wcześniej), to musiał opuścić plac gry. – To była głupota. Piłkarzom na tym poziomie nie powinno się to zdarzyć – pieklił się trener Pawlak.
Gospodarze, którzy wcześniej tylko w pierwszej połowie sprawili problem Jackowi Kuświkowi za sprawą silnych uderzeń Michała Laluka i Piotra Józefiaka, zwietrzyli jeszcze szansę na choćby punkt. W ostatnich 10 minutach kilkukrotnie zapędzili się pod pole karne kaliszan, a największe zagrożenie stworzyli po dwóch rzutach wolnych tuż sprzed linii „szesnastki”. Raz wpakowali nawet piłkę do siatki, ale uczynili to ze spalonego. – Piłkarzom z Gołuchowa nie można odmówić zaangażowania. My jednak jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem, że nawet grając w osłabieniu musimy sobie poradzić. Nerwówka w końcówce wynikała bardziej z naszych niepotrzebnych strat – zauważa obrońca KKS-u, Jacek Paczkowski.
Podopieczni trenera Pawlaka przetrwali trudne chwile, a w doliczonym czasie gry mogli podwyższyć prowadzenie. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał jednak Gawlik, który lobował tuż obok słupka. – Trzeba być zadowolonym z kolejnych trzech punktów. Drużyna pokazała, że ma charakter. Przy lepszej skuteczności wynik mógł być wyższy. Cieszy też to, że po raz kolejny w tej rundzie udało się zachować czyste konto – przyznaje wiceprezes kaliskiego klubu, Ryszard Feszczuk.
Dodajmy, że na trybunach gołuchowskiego obiektu w większości zasiedli kibice z Kalisza, którzy nie tylko wspierali swoich ulubieńców głośnym dopingiem, ale też zadbali o majówkową atmosferę, urządzając w sektorze dla gości grilla.
KKS nadal traci punkt do lidera IV ligi, LKS-u Ślesin. W przyszłym tygodniu kaliski zespół rozegra dwa bardzo ważne spotkania. W środę w finale Okręgowego Pucharu Polski zmierzy się z Ostrovią (godz. 19:00), a w sobotę, 9 maja, podejmie Polonię Leszno (godz. 19:25).
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze