Kaliscy szczypiorniści zakończyli sezon w czwartek. Z własną publicznością pożegnali się godnie, pokonując wyżej notowane KSZO 39:31. Bohaterem spotkania okazał się Filip Surosz, który aż 17 razy wrzucał piłkę do siatki. – Niby był to mecz praktycznie o nic, ale chcieliśmy zakończyć sezon wygraną i pokazać się z dobrej strony. To się udało. 17 bramek to moje rekordowe osiągnięcie. W poprzednim sezonie najwięcej miałem ich 12. Cieszy fajna dyspozycja, tylko szkoda, że przyszła dopiero na koniec sezonu – oznajmia były gracz łódzkiej Anilany.
MKS zakończył pierwszoligowe zmagania na jedenastym miejscu. Utrzymanie zawdzięcza przede wszystkim korzystnym wynikom w hali Arena. Z wyjazdów bowiem podopieczni trenera Różańskiego przywieźli zaledwie trzy punkty. – Nasza forma skakała przez cały sezon. Zabrakło tych zwycięstw na wyjazdach. U nas jesteśmy mocni, przez ostatnie miesiące to pokazaliśmy, ale w obcych halach graliśmy kompletnie inną piłkę. Popełnialiśmy przy tym błędy i słabo prezentowaliśmy się w obronie, a wiadomo, że to właśnie obroną wygrywa się mecze. Gdyby nasza postawa w tych spotkaniach była lepsza, to pewnie zajęlibyśmy wyższe miejsce w tabeli – podsumowuje Surosz.
Reprezentant polskiej młodzieżówki przyznaje, że otrzymuje propozycje z innych klubów, ale decyzji co do swojej przyszłości jeszcze nie podjął. – Jest zbyt wcześnie, by mówić o czymś konkretnym. Rozmawiałem z zarządem MKS-u, jest taka opcja, bym pozostał, ale mam też oferty z innych klubów. Nie powiem z jakich, zdradzę tylko, że nie są to kluby z superligi. Zobaczymy, co z tego wyjdzie – zakończył Filip Surosz.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze