Po 23 latach warszawska prokuratura zakończyła śledztwo dotyczące jednego z wątków głośnej afery spółki Art-B i w listopadzie ubiegłego roku przekazała akta do Sądu Okręgowego w Kaliszu jako jednego z najmniej obciążonych. To w sumie 310 tomów akt. Od momentu wyznaczenia sędziego prowadzącego nie otrzymywał on żadnych nowych spraw, a jedynie kontynuował te, które rozpoczął już wcześniej. Cały swój czas poświęca na zapoznanie się z dowodami, bo właśnie czas ma tu największe znaczenie - sprawa przedawni się w sierpniu 2016 roku.
Protokoły przesłuchań, które tworzą obszerne akta sprawy, mają ponad 20 lat i są pisane ręcznie. To zdecydowanie największa trudność na etapie przygotowywania się do sprawy. Kolejną może okazać się jej rozpoczęcie. Termin już wyznaczono, ale tylko wówczas, gdy Andrzej Gąsiorowski stawi się na sali sądowej prokurator będzie mógł odczytać akt oskarżenia. Oprócz głównego podejrzanego sąd będzie musiał przesłuchać prawie 90 świadków. Dwóch z nich mieszka w Izraelu.
Akta w aferze Art-B
Zarzuty dla Gąsiorowskiego i Bagsika w głośnej sprawie Art-B dotyczyły oszustw wobec „systemu bankowego” na sumę 4,2 biliona starych złotych, czyli około 420 mln USD. Właściciele spółki wykorzystali tzw. oscylator ekonomiczny, dzięki któremu udawało im się wielokrotnie oprocentowywać w bankach tę samą wpłatę. Czek, który firma dostawała w jednym banku realizowała w innym. Bank rejestrował transakcję i już od tego momentu naliczał odsetki, choć pieniądze nie były jeszcze przelane. Potwierdzenie czeku zajmowało nawet kilka dni, bo w tamtych czasach banki wymieniały informacje pocztą. Przez te kilka dni firma zarabiała na odsetkach podwójnie. Bo odsetki naliczał też bank, który pierwszy wystawił czek.
Spółka Art-B (skrót od „Artyści Biznesu”) została założona w 1989 w Cieszynie i działała do 1991 r. Po wybuchu afery obaj właściciele wyjechali do Izraela. Bagsik został aresztowany w 1994 r. w Szwajcarii i skazany na 9 lat więzienia. Gąsiorowski wrócił do Polski po 23 latach i usłyszał zarzut, jednak nie za oscylator. - Andrzej Gąsiorowski istotnie pozostawał pod zarzutem zagarnięcia mienia społecznego wielkiej wartości na szkodę „polskiego systemu bankowego” w oparciu o działania publicystycznie nazywane „oscylatorem”. Prokuratura Okręgowa w Warszawie ostatecznie uznała tej treści zarzut za pozbawiony podstaw prawnych i po zmianie kwalifikacji prawomocnym postanowieniem z dn. 07.02.2014 r. w sprawie sygnatury akt VI Ds. 48/14 śledztwo zostało umorzone - poinformował portal faktykaliskie.pl adwokat Wojciech Koncewicz, obrońca Andrzeja Gąsiorowskiego. Tym razem prokuratura zarzuciła jego klientowi przywłaszczenia mienia spółki w wysokości 71,7 mln zł. Andrzej Gąsiorowski nie przyznaje się do winy.
AW, MIK, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze