24-letni zawodnik przez kilka dni przebywał w Kaliszu z narodową kadrą B, która w Arenie rozgrywała mecze Ligi Europejskiej. Na parkiecie hali na Dobrzecu miał już okazję wcześniej wystąpić. Na początku 2014 roku przyjechał nad Prosnę wraz z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, by zagrać w charytatywnym spotkaniu z PGE Skrą Bełchatów. – Dla mnie była to druga możliwość, by zagrać w tym obiekcie. Jak zawsze, było gorąco, zarówno jeśli chodzi o temperaturę, jak i atmosferę. Mam tutaj dużo znajomych, m.in. innego siatkarza Dominika Witczaka, który zachwala Kalisz, gdzie gra się bardzo przyjemnie i przez takie mecze, jak te w ramach Ligi Europejskiej, miasto może się promować – przyznaje Wojciech Ferens.
W dwumeczu przeciwko reprezentacji Macedonii biało-czerwonym udało się zdobyć tylko punkt, za piątkową porażkę po tie-breaku. – Trenerzy nas uprzedzali, że Macedonia to zespół dość ułożony i waleczny, co pokazał niemal w każdym secie. O porażkach zadecydowały błędy własne. Popełniliśmy ich masę. W piątek prawie 50. To na dobrą sprawę dwa sety oddane za darmo. Przy takiej ilości, nieważne, z jakim przeciwnikiem, wygrać byłoby ciężko – uważa Ferens.
Przed biało-czerwonymi rywalizacja w turnieju finałowym Ligi Europejskiej, do którego zakwalifikowali się jako gospodarze. Zmagania odbędą się w dniach 13-14 sierpnia w Wałbrzychu. – Nie chcemy w żaden sposób skończyć okresu reprezentacyjnego z dwoma czwartymi miejscami (wcześniej kadra B była czwarta w Igrzyskach Europejskich w Baku – przyp. red.). Dla nas byłoby to najgorsze podsumowanie pracy, a tej wykonaliśmy naprawdę ogromny kawał. Zespoły w finale są bardzo wyrównane, tu nie było żadnego przypadku. Mimo że weszliśmy do niego jako gospodarze, to wydaje mi się, że poziomem nie odbiegamy od nikogo. Mam nadzieję, że wyciągnięte wnioski z ostatnich spotkań pomogą nam w decydujących pojedynkach i w Wałbrzychu pokażemy swoją siatkówkę, zdobywając przy tym medal – przyznał nam Wojciech Ferens.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze