Od 1850 roku powstaje w ten sam sposób, tych samych składników i według samej receptury, która nigdy nie była tajemnicą, ale zrobić prawdziwego Andruta Kaliskiego z unijnym certyfikatem potrafią w Kaliszu tylko dwie firmy: Zakład Cukierniczy Urszuli Kinowskiej i Zakład Cukierniczy Ryszarda Marczaka. - To jest typowo produkcja ręczna. Nie ma żadnych maszyn, żadnych komputerów. Andruty od lat w tej samej recepturze są wypiekane na tzw. żelazkach, które też mają swoje lata – mówi Tomasz Nowak z Zakładu Cukierniczego Urszuli Kinowskiej.
Pozornie nieskomplikowany w produkcji przysmak z mąki, oleju rzepakowego i cukru zna każdy kaliszanin. Ale nie każdy miał szansę spróbować dań, w których andrut jest jednym ze składników. Takich potraw można skosztować w jednym miejscu w Polsce – w klubie Komoda przy ulicy Niecałej. Przepis na typowo kaliskie dania opracował szef kuchni Marek Pawlik. - Każdy kucharz mógłby to wymyślić, tylko trzeba było mieć inspirację. A inspiracja, wiadomo, była taka, że andruty od lat są w sprzedaży na naszym rynku, teraz mają certyfikat unijny i wpadłem na pomysł, żeby zrobić z nich jakąś fajną potrawę – tłumaczy Marek Pawlik, szef kuchni w klubie „Komoda”.
Powstał kotlet a’la devollaile, w którym zamiast mięsa znajdziemy andruta, a zamiast masła farsz z ziemniaków puree, boczku i koperku. W menu znajduje się również kotlet z mięsa wieprzowego z farszem z suszonych pomidorów i sera mozzarela w panierce z andruta. Szef kuchni poleca również dwa desery lodowe z andrutami. – W lodach czułam andruty bardzo wyraźnie, naprawdę mi smakowały – mówi Oliwia. - Ja jestem zauroczona i zaskoczona. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego można zrobić z andrutami – zachwalała Halina Stęka.
Podczas wczorajszej „Kulturalnej Środy” można było nie tylko spróbować dań z andrutów, ale i podziwiać obrazy Mariana Osdanowskiego przedstawiające Kalisz jakiego niektórzy z nas nie pamiętają. W spotkaniu wzięło udział około 90 osób.
Ewelina Samulak-Andrzejczak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze