Na parkiecie wicelidera drugoligowych rozgrywek kaliszanki przeszły drogę z piekła do nieba. Po dwóch setach bowiem znalazły się w arcytrudnej sytuacji i mało kto się spodziewał, że będą w stanie nawiązać jakąkolwiek walkę z silnym przeciwnikiem. Po wygranych do 16 i 21 miejscowe pewnie zmierzały w stronę końcowego triumfu i w pełni kontrolowały przebieg wydarzeń. – Pierwsze dwa sety wyglądały tak, jakby nas w ogóle nie było na parkiecie. Zapomnieliśmy zupełnie grać w siatkówkę. Dopiero pod koniec drugiej odsłony coś się ruszyło, bo przegrywając 10:18 potrafiliśmy zmniejszyć nieco dystans – relacjonuje nam trener Daniel Przybylski.
Pewność siebie, która emanowała z miejscowych, prawdopodobnie je zgubiła. Od trzeciej partii obraz gry diametralnie uległ zmianie i to przyjezdne zaczęły dyktować swoje warunki. Dla nich mecz tak naprawdę dopiero się zaczął. – Sami byliśmy zdziwieni, co graliśmy na początku. Na szczęście wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy, wyciągnęliśmy z tego wnioski i konsekwentnie zaczęliśmy realizować to, co zakładaliśmy sobie jeszcze przed meczem. Przeciwniczki były zaskoczone i od trzeciego seta w ogóle nie potrafiły zareagować na naszą postawę – oznajmia trener Przybylski. Kaliszanki w kapitalny sposób doprowadziły do tie-breaka, deklasując rywalki w setach do 11 i 16. Ostatnia partia była najbardziej wyrównana, przynajmniej do stanu 10:10. Decydujące akcje padły już łupem MKS-u i to zespół z Kalisza zwyciężył do 12, a w całym spotkaniu 3:2. – Cieszymy się bardzo z tej wygranej. Potrafiliśmy wyjść z czarnej dziury na zwycięstwo – podkreśla szkoleniowiec beniaminka.
Do Jawora jego zespół udał się m.in. bez Justyny Andrzejczak, która zmaga się z urazem żeber. W składzie znalazła się natomiast doświadczona libero Marta Kuehn-Jarek, która wspomoże drużynę do końca rozgrywek. – Marta pojawiła się na parkiecie w trakcie spotkania. Potrzebowała troszeczkę czasu, żeby się wprowadzić do drużyny. Wiadomo, że w takiej sytuacji dziewczyny nie czuły się jeszcze obok siebie. To pierwszy jej mecz po dłuższej przerwie, ale z seta na set było coraz lepiej – ocenia Daniel Przybylski.
Jego podopieczne wspięły się w drugoligowej tabeli na czwarte miejsce, ale do drugiej Olimpii tracą zaledwie dwa oczka. W przyszły weekend w hali przy Łódzkiej podejmą MKS Świdnica, który w sobotę sensacyjnie ograł faworyzowany team z Pszczyny 3:1.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze