To był wyjątkowy mecz, który na długo zapadnie w pamięci kaliskich kibiców. I nie chodzi tu o hokejowy rezultat czy fakt historycznego awansu do 1/32 finału Pucharu Polski, ale o okoliczności, w jakich do tego doszło. Po godzinie gry kaliszanie przegrywali 1:4 i w tym momencie tylko niepoprawni optymiści mogli wierzyć w odwrócenie losów rywalizacji. Trudno było bowiem przypuszczać, że grająca o dwie klasy rozgrywkowe wyżej ekipa z Kluczborka wypuści z rąk niemal pewny awans do kolejnej rundy. Gospodarze nie złożyli jednak broni i podjęli wyzwanie. Wkrótce przekonali się, że było warto, a słynne powiedzenie legendarnego trenera Kazimierza Górskiego – dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe – rzeczywiście się sprawdza. Mimo że w 90. minucie wynik nadal był dla nich niekorzystny (2:4), rzutem na taśmę, bo w doliczonym czasie, odrobili straty i doprowadzili do dogrywki. W niej zadali ostateczny cios i w ten sposób przechylili szalę zwycięstwa i awansu na swoją stronę, co jeszcze kilka chwil wcześniej wydawało się praktycznie niemożliwe. – Wróciliśmy z bardzo dalekiej podróży – mówił po meczu trener Piotr Morawski. – Robiliśmy swoje i wiedzieliśmy, że w końcu nasz czas przyjdzie. Cieszymy się, ale zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze sporo pracy, aby ten mecz był początkiem czegoś pięknego, a nie końcem – dodaje szkoleniowiec.
Dla Morawskiego był to oficjalny debiut w nowej roli, więc bardziej efektownego startu chyba nie mógł sobie wyobrazić. Z kibicami znad Prosny kapitalnie przywitał się także Rafał Jankowski. Napastnik, od którego oczekuje się, że zadba o skuteczność trzecioligowca i z meczu na mecz będzie nakręcał licznik goli, odegrał w sobotę pierwszoplanową rolę. Wisienką na torcie był jego gol ze 101. minuty, który w ostatecznym rozrachunku zapewnił jego zespołowi zwycięstwo. Były król strzelców drugiej ligi, jak przystało na rasowego napastnika, przejął piłkę przed polem karnym, po czym huknął nie do obrony z linii "szesnastki". Tak właśnie sfinalizował akcję, którą wybornym odbiorem piłki i zagraniem na wolne pole do Przemysława Balcerzaka rozpoczął Łukasz Grabowski. Co więcej, to trafienie pozwoliło "Jankesowi" skompletować hat-tricka, bo wcześniej wykorzystał karnego w 66. minucie, a w doliczonym już czasie niemal perfekcyjnie wyegzekwował rzut wolny z okolicy 25 metra, po którym piłka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. Co ciekawe, w obu sytuacjach to on był faulowany i dzięki niemu KKS miał kluczowe dla rozstrzygnięcia stałe fragmenty. – Wiedzieliśmy, kogo ściągamy. Rafał jest u nas wartością dodaną, zarówno na boisku, jak i w szatni – nie ukrywa trener Morawski.
Dramaturgii być może udałoby się uniknąć, gdyby jego podopieczni lepiej zaczęli te zawody. Pasmo nieszczęść zapoczątkował w 16. minucie pechowy upadek Joshuy Baloguna, który poślizgnął się chcąc opanować piłkę, naciągając przy okazji pachwinę. Jak podkreśla szkoleniowiec, uraz prawdopodobnie nie jest groźny, ale zachowawczo, oszczędzając kluczowego gracza na mecze ligowe, dokonał zmiany. Gospodarze potrzebowali kilku minut, by oswoić się z utratą ważnego ogniwa. Gdy opanowali sytuację, przegrywali już 0:2. Niepewnie interweniującego Jędrzeja Dorynka pokonali Rafał Niziołek, celnie mierząc z wolnego, oraz doświadczony snajper Maciej Kowalczyk, który skrzętnie wykorzystał nieporadność kaliskiej defensywy. Miejscowi byli na kolanach, ale szybko zdołali się z nich podnieść. Jeszcze przed przerwą błysnął Jankowski, dochodząc do dwóch sytuacji strzeleckich, a także Błażej Ciesielski, który w 41. minucie odczytał zamiary jednego z obrońców MKS-u, uprzedził wychodzącego z bramki Oskara Pogorzelca (młodzieżowego reprezentanta Polski) i dopieszczonym lobem umieścił futbolówkę w sieci. W drugiej połowie podopiecznym Mirosława Dymka, którzy do Kalisza przyjechali prosto z obozu przygotowawczego, wyraźnie zaczęło brakować tlenu, i mimo że dołożyli jeszcze dwa gole, cały czas musieli być czujni w defensywie, bo KKS atakował coraz śmielej. Tego naporu nie przetrwali. Efektem były dwa wspomniane wyżej trafienia Rafała Jankowskiego oraz gol z czwartej minuty doliczonego czasu gry dżokera w talii trenera Morawskiego, jakim jest Przemysław Balcerzak, który już w zeszłym sezonie dał się poznać jako spec od zadań niemożliwych. Tym razem znów namieszał, doprowadzając do dogrywki, zakończonej dla kaliszan happy-endem.
Goście musieli przeżyć szok, bo stracić wygraną, prowadząc jeszcze w 90. minucie 4:2, jest sytuacją wprost nieprawdopodobną. I pewnie frustracja tym spowodowana sprawiła, że kończyli zawody w dziewięcioosobowym zestawieniu. Najpierw, w 89. minucie, po drugiej żółtej kartce za faul na Balcerzaku z murawy wyleciał doświadczony Łukasz Ganowicz, a tuż przed finałowym gwizdkiem Adama Lyczmańskiego (który jeszcze kilka lat temu regularnie sędziował spotkania Ekstraklasy) czerwień obejrzał też Michał Kojder, brutalnie faulując Ciesielskiego.
Rywalem KKS-u w 1/32 finału Pucharu Polski, zaplanowanej na 23 lipca, będzie triumfator niedzielnego meczu pomiędzy Świtem Skolwin a Polonią Bytom. – Nieważne, na kogo trafimy. Gramy dalej o jak najlepszy wynik. To się tylko liczy – zakończył Piotr Morawski.
Michał Sobczak
***
KKS Kalisz – MKS Kluczbork 5:4 (1:2, 4:4) po dogr.
Bramki: 0:1 Rafał Niziołek 19. min, 0:2 Maciej Kowalczyk 22. min, 1:2 Błażej Ciesielski 41. min, 1:3 Rafał Niziołek 51. min (karny), 1:4 Michał Kojder 60. min, 2:4 Rafał Jankowski 66. min (karny), 3:4 Rafał Jankowski 90+1. min, 4:4 Przemysław Balcerzak 90+4. min, 5:4 Rafał Jankowski 101. min.
Żółte kartki: Ciesielski (KKS) oraz Orłowicz, Ganowicz, Brodziński, Gierak (MKS). Czerwone kartki: Łukasz Ganowicz (MKS, 89. min, druga żółta), Michał Kojder (MKS, 120. min, za faul). Sędziowali: Adam Lyczmański oraz Dariusz Ignatowski (obaj Kujawsko-Pomorski ZPN), Damian Rokosz i Mateusz Poranek (obaj Śląski ZPN). Widzów: 600.
KKS: Dorynek – Tomaszewski, Grzesiek, Gawlik, Grabowski – Balogun (19. Domagalski), Budrowski (89. Balcerzak), Stojczew, Chojnacki (97. Majewski), Ciesielski – Jankowski.
MKS: Pogorzelec – Orłowicz, Brodziński, Kursa (68. Gierak), Nitkiewicz, Niziołek, Kojder, Gondek, Ganowicz, Sanocki (71. Szewczyk), Kowalczyk (85. Brzęczek).
Napisz komentarz
Komentarze