MKS w niczym nie przypominał zespołu, który jeszcze niedawno, podczas zwycięskich bojów z Ostrovią i Siódemką Legnica, wykazywał się niesamowitą walecznością i charakterem. Tym razem został niemal całkowicie stłamszony przez rywali z Końskich. Ci, może nie rozgrywali rewelacyjnych zawodów, ale cierpliwie i skrupulatnie wykorzystywali swoje szanse, prowadząc od początku do końca. Gospodarze, trochę nieoczekiwanie, bo u siebie spisywali się zazwyczaj przyzwoicie, w środę byli tylko tłem dla oponentów. – W tym akurat dniu byliśmy słabsi. Już na rozgrzewce zauważyłem, że nie wszyscy są odpowiednio naładowani i skoncentrowani na meczu. Weszliśmy w to spotkanie ospale, nie graliśmy swojej piłki. Przeciwnik nie prezentował niczego szczególnego, grał po prostu cierpliwie. Nam z kolei nie pomagała ani obrona, ani bramka i to jest duży minus tego pojedynku – uważa Bartłomiej Jaszka.
Kaliska defensywa rzeczywiście kulała, bo trudno sobie przypomnieć spotkanie, w którym MKS traciłby, grając u siebie, aż 21 bramek do przerwy i aż 37 w całej potyczce. Ale i ofensywa nie zaprezentowała całego arsenału, z czego zdaje sobie sprawę szkoleniowiec. – Znam ten zespół i wiem, jak ci chłopcy potrafią grać. Tym bardziej więc tak wysoka porażka boli, bo nie zagraliśmy na swoim przyzwoitym poziomie. Takie mecze się niestety zdarzają. Po spotkaniu z Legnicą mówiłem zawodnikom, że nie zawsze będziemy mieć tyle szczęścia, by dogonić przeciwników i wygrać. Dziś to się sprawdziło – przyznaje Jaszka.
Popularne „Konie”, z którymi w nieodległej przeszłości siódemka znad Prosny często toczyła zacięte potyczki, tym razem sprawiły kaliszanom tęgie lanie. Już w 10. minucie przyjezdni uciekli na cztery bramki (8:4), a potem sukcesywnie zwiększali przewagę. Największy dystans dzielił oba zespoły w 49. minucie i wynosił aż 14 trafień (33:19). Gospodarze ani razu w ciągu 60-minutowej rywalizacji nie wyszli na prowadzenie, a porażka na własnym parkiecie, ostatecznie różnicą dziewięciu bramek (28:37), z pewnością chluby im nie przynosi. Pierwsza przegrana u siebie w tym sezonie stała się faktem.
Na wyciągnięcie merytorycznych wniosków MKS ma nieco ponad tydzień. Mecz z KSSPR Końskie został bowiem rozegrany awansem, z kolejki zaplanowanej na najbliższy weekend. Na pojedynek w ramach kolejnej serii spotkań team z Kalisza uda się do Białej Podlaskiej (15 października).
Michał Sobczak
***
MKS Kalisz – KSSPR Końskie 28:37 (12:21)
Kary: MKS – 6. min, KSSPR – 4. min. Rzuty karne: MKS 2/2, KSSPR 2/3. Sędziowali: Artur Jędrycha (Dąbrowa Górnicza) i Marcin Pytlik (Siemianowice Śląskie). Widzów: 200.
MKS: Jarosz, Adamczyk, Marciniak – Bożek 7, Bałwas 4, Misiejuk 4, Jaszka 3, Drej 2, Gomółka 2, Mosiołek 2, Czerwiński 1, Galewski 1, Klopsteg 1, Książek 1, Kobusiński.
KSSPR: Wnuk, Szot – Smołuch 7, Jamioł 6, Gasin 5, Matyjasik 5, Sękowski 3, Bąk 2, Mastalerz 2, Napierała 2, Rutkowski 2, Słonicki 2, Maleszak 1, Jakubowski, Walewski.
Napisz komentarz
Komentarze