Z tak wymagającym zespołem kaliszanki w tym sezonie jeszcze nie grały. Wisła jest absolutnym faworytem do awansu i wygrywa mecz za meczem, nie tracąc choćby punktu. Jej skład opiera się w znakomitej większości na zawodniczkach ogranych już na poziomie OrlenLigi, co widać chociażby po ich niesamowitych jak na pierwszą ligę warunkach fizycznych. Podopieczne Daniela Przybylskiego i Marty Kuehn-Jarek, w myśl zasady „bij lidera!”, spróbowały im jednak stawić czoła i choć przegrały w trzech setach, to parkiet opuszczały z podniesionymi głowami. – Wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko, ale byliśmy bardzo mocno zmotywowani. Chcieliśmy pokazać, że stać nas na walkę z niepokonanym zespołem, który stracił do tej pory zaledwie trzy sety. Z tego meczu na pewno wyciągniemy wnioski i w kolejnych spotkaniach będziemy jeszcze lepsi – mówi trener Przybylski.
Kluczowy dla losów niedzielnego meczu w Arenie był bez wątpienia pierwszy set. Jego lwia część toczyła się pod dyktando miejscowych, które do starcia z liderem przystąpiły bez żadnych kompleksów. Przyjmującym Wisły mocno dała się we znaki Sylwia Grobys, która uprzykrzała im życie trudnym serwisem. Owocował on prowadzeniem MKS-u 6:1 i 16:11. To podrażniło siatkarki ze stolicy, które w końcówce odrobiły straty, doprowadziły do wyrównania (18:18), a następnie poszły za ciosem i zwyciężyły do 21. – Górę wzięło doświadczenie rywalek, które spokojnie, nie spieszyły się i punkt po punkcie nas doszły. My na dodatek zaczęliśmy popełniać błędy. Brakowało też jednego skrzydła. Szkoda, bo praktycznie przez 3/4 tego seta to my prowadziliśmy – zauważa szkoleniowiec beniaminka.
Mniejszy niedosyt towarzyszył kaliszankom po drugiej odsłonie, która wprawdzie też była wyrównana, ale już z lekkim wskazaniem na przyjezdne. Podopieczne Mirosława Zawieracza uciekły w decydującym momencie na 14:18 i taką przewagę utrzymały do ostatniej akcji, którą sfinalizowała udaną kiwką Kinga Hatala (21:25). Po dwóch wygranych partiach warszawianki nabrały większej pewności i w trzecim secie to one dominowały. Szczególnie od stanu 10:12. Wtedy zaczęły seryjnie punktować i pewnym krokiem zmierzać po triumf. Pierwszego meczbola miały przy wyniku 13:24. I choć siatkarki Calisii długo się broniły, w czym spora zasługa zagrywającej Marty Grzanki, to na odrobienie całego dystansu było niestety za późno. Wisła wygrała do 18 i w całej potyczce 3:0, umacniając się na pozycji lidera.
– W pierwszych dwóch setach byliśmy blisko, uciekały nam same końcówki. W trzecim było już troszeczkę gorzej, ale myślę, że wstydu nie przynieśliśmy. Robimy wszystko, żeby wygrywać i zapełniać halę, co było widać w niedzielę, bo na trybunach zasiadło naprawdę sporo kibiców. Wszystkim dziękujemy i zapraszamy na kolejne mecze – podsumował Daniel Przybylski.
Przegrana z Wisłą przerwała zwycięską passę beniaminka, która trwała przez cztery pojedynki.
Michał Sobczak
***
MKS Calisia Kalisz – Wisła Warszawa 0:3 (21:25, 21:25, 18:25)
MKS: Grzanka, Isailović, Drewniak, Łukasiewicz, Grobys, Vlk oraz Kuehn-Jarek (l), Głowiak, Andrzejczak, Karpińska, Łysiak.
Wisła: Wellna, Łozowska, Gorzewska, Nadziałek, Hatala, Sobczak oraz Saad (l), Marcyniuk, Ciaszkiewicz-Lach, Biranowska.
Sędziowali: Paweł Kapica (Częstochowa) i Krzysztof Wojtunik (Łódź).
Pozostałe wyniki 7. kolejki I ligi siatkarek
Sokołów SA Nike Węgrów – Karpaty Krosno 3:2 (20:25, 26:28, 25:15, 25:19, 15:7)
KŚ AZS Politechniki Śląskiej Gliwice – NOSiR Nowy Dwór Mazowiecki 3:1 (25:27, 25:23, 25:17, 25:15)
AZS Opole – WTS Solna Wieliczka 0:3 (17:25, 25:27, 22:25)
Proxima Kraków – Joker Mekro Energoremont Świecie 2:3 (25:15, 26:28, 25:20, 16:25, 13:15)
PSPS Chemik Police – SMS PZPS Szczyrk (13.11.)
Tabela I ligi siatkarek
1. Wisła Warszawa 7 21 21-3
2. Joker Mekro Energoremont Świecie 7 16 19-10
3. WTS Solna Wieliczka 7 14 16-9
4. KŚ AZS Politechniki Śląskiej Gliwice 7 13 15-11
5. Proxima Kraków 7 13 15-11
6. SMS PZPS Szczyrk 6 11 14-9
7. MKS Kalisz 7 10 13-14
8. PSPS Chemik Police 6 9 10-9
9. Sokołów SA Nike Węgrów 7 7 11-16
10. AZS Opole 7 4 7-20
11. NOSiR Nowy Dwór Mazowiecki 7 3 5-19
12. Karpaty Krosno 7 2 6-21
Napisz komentarz
Komentarze