Kielecka młodzież, choć nie była faworytem, zasłużyła na słowa uznania. Zagrała ambitnie, bez kompleksów i respektu dla zdecydowanie wyżej notowanego rywala. Kaliszanie praktycznie do ostatniej akcji nie byli pewni końcowego rozstrzygnięcia. Samo spotkanie stało przez to na niezłym poziomie, było dynamiczne, a kibice zobaczyli w sumie aż 67 bramek. - Kielczanie grali swoją piłkę, to, co rzucali z drugiej linii, wpadało. Do tego pierwsza połowa była naprawdę słaba w naszym wykonaniu. Po przerwie wszystko zaczęło funkcjonować lepiej. Niepotrzebnie tylko doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. Ostatnią akcję musieliśmy rozegrać bardziej na przetrwanie niż skonstruowanie czegoś składnego w ataku. Najważniejsze, że dwa cenne punkty zostały u nas - tłumaczył po zwycięstwie nad rezerwami Vive grający trener MKS-u, Bartłomiej Jaszka.
Jak wymagający był to rywal niech świadczy fakt, że pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej prowadził różnicą dwóch trafień. Gospodarze nie najlepiej zagrali wtedy w obronie, często lądowali na ławce kar i przez to nie potrafili wypracować sobie przewagi. W pewnym momencie przez blisko minutę grali nawet trójką w polu! Sporo kłopotów kaliskiej defensywie sprawiali w szczególności Łukasz Telka i reprezentant Czarnogóry Branko Vujović, którzy uzbierali w sumie 15 trafień. Przełomowa chwila rywalizacji nastąpiła tuż przed upływem trzeciego kwadransa. Po bramkach najskuteczniejszego w szeregach MKS-u Arkadiusza Galewskiego (rzucił w całym meczu 10 bramek) jego zespół odskoczył na cztery bramki (28:24), a po chwili na pięć (31:26). Prowadzenia nie oddał już do końca potyczki, choć kielczanie deptali mu po piętach, dwukrotnie łapiąc bramkowy kontakt. Zwycięskiego gola w 58. minucie zdobył Michał Bałwas. Kaliska siódemka wygrała 34:33, odnosząc piąty z rzędu triumf i zarazem ósmy w sezonie.
Na kolejkę przed końcem pierwszej rundy podopieczni Bartłomieja Jaszki wskoczyli na pozycję wicelidera pierwszej ligi, odskakując od ekip z Przemyśla i Oławy, które w ten weekend przegrały swoje mecze. Liderem jest Olimpia Piekary Śląskie, do której MKS traci trzy punkty. W najbliższy weekend w ostatnim w tym roku spotkaniu kaliska drużyna zagra na wyjeździe z ASPR Zawadzkie.
Michał Sobczak
***
Napisz komentarz
Komentarze