Podopieczni Bartłomieja Jaszki zaczęli ten rok od porażki w derbowym pojedynku w Ostrowie. Kilka dni później odpadli z pucharu, ale na tym limit ich niepowodzeń, przynajmniej na razie, wyczerpał się. W zwycięskich starciach z Czuwajem Przemyśl i Siódemką Legnica kaliszanie wrócili do grania, które prezentowali w poprzedniej rundzie i które wywindowało ich na pozycję wicelidera. – Wiemy, że musimy wygrywać. Dwa punkty już straciliśmy, więc na więcej strat nie możemy sobie pozwolić. Dlatego w każdym kolejnym spotkaniu gramy o zwycięstwo – przekonuje Michał Marciniak.
On sam był jednym z symboli powrotu MKS-u do wysokiej dyspozycji. W potyczce z mocną ekipą z Przemyśla nie tylko obronił dwa karne zaraz na początku rywalizacji, ale też w kilku innych sytuacjach uchronił swój zespół od utraty bramek. – Udało się odbić parę piłek, ale to w dużej mierze zasługa całej obrony, która funkcjonowała jak należy. Może zdarzało nam się grać falami w tym elemencie, dobrą grę przeplatając słabszą, ale widać poprawę. Na pewno musimy jeszcze popracować nad utrzymaniem koncentracji przez cały mecz, a wtedy będziemy pewni, że punkty będą zostawać z nami – mówił bramkarz kaliskiej siódemki po konfrontacji z Czuwajem.
Przed kaliszanami bardzo ważny, o ile nie najważniejszy mecz w tej rundzie. W najbliższą sobotę w starciu na szczycie spotkają się z Olimpią Piekary Śląskie, do której tracą trzy oczka. Już raz ten zespół pokonali w tym sezonie, eliminując go z Pucharu Polski, ale zarazem przegrali też w Piekarach. Tym razem wygra ta drużyna, która lepiej poradzi sobie z ciążącą na niej presją. – Do pierwszych w tym roku spotkań podeszliśmy na zbyt dużym luzie. Jednak już mecz z Czuwajem pokazał, że potrafimy się spiąć grając pod presją. Jeśli jesteśmy w pełni skupieni na tym, co mamy zrobić, to możemy pokonać każdego – zapewnia Michał Marciniak.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze