W pierwszej rundzie w Arenie padł remis 27:27, z którego kaliszanie cieszyli się jak po zgarnięciu pełnej puli. Do rywali tracili już bowiem 12 bramek i mało kto wierzył w udany powrót z tej dalekiej podróży. MKS dokonał jednak niemożliwego i uniknął porażki. Doświadczył przy okazji, że w starciu z ekipą z Oławy nie może sobie pozwolić na obniżkę koncentracji. Podopieczni Bartłomieja Jaszki powinni o tym pamiętać zwłaszcza przed sobotnim rewanżem, tym bardziej, że po pięciu kolejnych zwycięstwach w ich szeregi może wkraść się zbyt duże rozluźnienie. – Tego się obawiam najbardziej – mówi szkoleniowiec. – Dlatego cały czas powtarzam chłopakom, żeby nie wpadali w hurraoptymizm, tylko zachowali koncentrację. Rywalom, nawet znacznie niżej notowanym, też może wyjść mecz i wtedy ciężko nam będzie odwrócić jego losy – zauważa były reprezentant Polski.
Oławianie będą groźni w rewanżu, aczkolwiek przed własną publicznością nie wiedzie im się najlepiej. Po raz ostatni wygrali u siebie 29 października 2016 r., a w czterech ostatnich meczach w roli gospodarza nie zdobyli żadnego punktu. To jednak zespół, który często toczy wyrównane boje. W całej pierwszoligowej stawce najczęściej remisuje, bo w tym sezonie aż cztery razy dzielił się punktami z innymi drużynami. I gdyby nie to, zamiast siódmej lokaty, zajmowałby dzisiaj miejsce w ścisłej czołówce. - To będzie ciężki mecz. Porównywalny do tego, który graliśmy na trudnym terenie w Końskich. Na pewno jednak pojedziemy po dwa punkty, z takim nastawieniem wychodzimy do każdego spotkania. Jak będzie, zweryfikuje boisko – oznajmia Bartłomiej Jaszka.
MKS walczy nie tylko o umocnienie się na pozycji wicelidera, ale też szturmuje pierwszą lokatę, zajmowaną przez Olimpię Piekary Śląskie, do której traci punkt. Początek sobotniego pojedynku w Oławie z miejscowym Moto Jelczem o godzinie 17:00.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze