Postać barwna i kontrowersyjna. Swoją pracą miał skupiać uwagę turystów na Kaliszu, ale częściej skupiał uwagę opinii publicznej na sobie. Marcin Andrzejewski w trakcie ostatniej kampanii wyborczej był bliskim współpracownikiem Grzegorza Sapińskiego. Po wygranych wyborach został koordynatorem biura promocji Ratusza. Nie dostał etatu, bo nie mógł. Ma zaledwie wykształcenie zasadnicze. Na prace związane z promocją Miasta podpisywał umowy – zlecenia. Łącznie na około 100 tys. zł. Mimo krytyki opozycji i wielu kaliszan, władze miasta stały za Andrzejewskim murem. Do czasu. Mur runął latem ubiegłego roku. Prezydent Sapiński zerwał z nim umowę, bo jak stwierdził nie sprawdził się na tym stanowisku.
Kontratak Andrzejewskiego
To nie koniec kontrowersji i konfliktu na linii Andrzejewski – Ratusz. Tym razem do kontrataku przeszedł ten pierwszy. Andrzejewski twierdzi, że przez 3 miesiące świadczył usługi na rzecz Miasta i wycenia je na 52 050 zł. Miasto zaprzecza. - Za, jak twierdzi pan Marcin Andrzejewski, prace rzekomo w styczniu, lutym i marcu 2016 roku, których Miasto nie zleciło. – Nie zleciło czy nie zapłaciło?, dopytujemy - nie zleciło, Miasto nie zleciło takiej pracy. Tyle mogę powiedzieć, nie został jeszcze wyznaczony termin rozprawy. – mówi Elżbieta Zmarzła, rzecznik kaliskiego Ratusza.
Marcin Andrzejewski nie chce się teraz wypowiadać w tej sprawie. Jak powiedział naszej redakcji, przygotowywane są stosowne dokumenty dla organów ścigania i dopiero po ich złożeniu oficjalnie zabierze głos.
Marcin Andrzejewski i całe ówczesne 14 – osobowe biuro promocji podlegało prezydentowi Sapińskiego, choć dziś dowiedzieliśmy się, że to nie on odpowiadał za pracę speca od promocji. - Komu podlegał Marcin Andrzejewski? Kto sprawdzał realizację jego pracy? – Robił to Piotr Kościelny, ówczesny wiceprezydent Kalisza. – twierdzi Elżbieta Zmarzła.
Piotr Kościelny, Grzegorz Sapiński, Marcin Andrzejewski – to zwycięskie trio zapowiadało nową jakość w samorządzie. Zamiast nowej jakości są nowe konflikty, za które mogą zapłacić kaliszanie, bo przecież ewentualnego odszkodowania sądowego dla Andrzejewskiego nie wypłaci Sapiński, a tysiące zwykłych mieszkańców Kalisza.
MS, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze