Wszystko było już gotowe. Radni przegłosowali zmiany w budżecie i zabezpieczyli 150 tys. zł na kupno nowej limuzyny, którą jeździłyby władze Miasta. M.in. na sesji Rady Miejskiej, władze Kalisza przekonywała, że 6- letni volkswagen jest w opłakanym stanie i żadne naprawy nie dadzą już gwarancji bezpiecznej podróży. - Mnie chodzi o to, by normalnie można było się poruszać i żeby nikt nie śmiał się z Kalisza, że nie ma sprawnego samochodu służbowego – tłumaczył w na sesji Grzegorz Sapiński, prezydent Kalisza. - Jeżeli jadę do Warszawy i muszę pracowników wysyłać pociągiem do domu, bo nie ma pewności, że wrócimy, to wygląda to niegodnie.
Tak władze Kalisza tłumaczyły zasadność kupna nowego auta
Już miał być ogłoszony przetarg, ale urzędnicy dali staremu pojazdowi „ostatnią szansę”. - Gdy rozważaliśmy zakup nowego samochodu, oddaliśmy go jeszcze do generalnego przeglądu, przez niezależny salon samochodowy, aby ocenił stopień uszkodzeń silnika i przyczynę awarii. W efekcie ocena była negatywna, praktycznie taka sama jak Volkswagena. – wyjaśnia Elżbieta Zmarzła, rzecznik kaliskiego Ratusza.
W ostatnich tygodniach nastąpił poważny zwrot w tej sprawie. Miasto doznało szczęścia, o którym zwykli właściciele samochodów mogą jedynie pomarzyć. - Firma Volkswagen, po doniesieniach medialnych, wystąpiła do nas z propozycją naprawy i próby przywrócenia pełnej używalności samochodu. Dysponowaliśmy już, z poprzedniej opinii, informacjami, że do prawidłowego funkcjonowania samochodu, praktycznie potrzebny jest remont generalny silnika. – mówi Elżbieta Zmarzła.
Volkswagen całkowicie za darmo wymienił w samochodzie „tłoki i pierścienie tłokowe w silniku. I to niewłaściwa praca tłoków silnika była przyczyną niesprawności pojazdu, a tym samym sytuacji, że auto miało bardzo duże zużycie oleju silnikowego.”
- Po tak zaawansowanych naprawach awaryjność samochodu na dzień dzisiejszy ustąpiła. Miasto zrezygnowało z zakupu nowego samochodu.- dodaje rzecznik Ratusza.
I tak, dzięki altruizmowi producenta, w budżecie Miasta udało się zatrzymać 150 tys. zł, a „nienaprawialny” samochód udało się naprawić.
MS, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze