Po trzech kolejkach PGNiG Superligi popularny „Galot” jest trzecim strzelcem MKS-u. Zgromadził 10 bramek, dokładnie tyle, ile Kirył Kniaziew i Kamil Adamski. Pod nieobecność wykluczonego z gry do końca sezonu Dariusza Rośka pozostaje jak na razie jedynym prawym rozgrywającym w składzie beniaminka. W niedzielę należycie wywiązał się ze swojej roli, rzucając Stali Mielec sześć goli. – Początek był świetny w naszym wykonaniu, drugą połowę też zaczęliśmy z animuszem, ale później zdarzył nam się przestój. Rywale doszli nas na jedną bramkę i zrobiło się nerwowo. Na szczęście wygraliśmy sercem i walką. Poza krótkimi fragmentami cały mecz mieliśmy pod kontrolą – uważa Galewski.
W jego opinii atuty mieleckiej Stali wytrącone zostały poprzez nieustępliwość kaliszan w defensywie. – Powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy grać ostro w obronie, jako cały zespół, a nie tylko pojedynczy zawodnicy. Tak też zrobiliśmy, wszyscy walczyliśmy i mamy efekt w postaci upragnionych czterech punktów – mówi rozgrywający MKS-u.
W niedzielę 29-latek dwukrotnie był odsyłany przez arbitrów poza plac gry. W sumie kaliski zespół karany był w ten sposób aż jedenaście razy. Czasami zbyt pochopnie. – Trudno mi to oceniać. Gwizdków się nie cofnie. Na pewno sędziowie mylili się w obie strony. Czasami faktycznie trochę było kontrowersji, ale nie możemy dyskutować z decyzjami. Musimy robić swoje – przyznaje Arkadiusz Galewski.
Jakie wnioski wyciąga po trzech pierwszych meczach w elicie? – Przede wszystkim musimy grać cały mecz równo, nie możemy grać falami. To nam się właśnie zdarzyło w niedzielę. Po szybkich kontrach szybko odskoczyliśmy, ale potem z kilkubramkowej przewagi nie zostało praktycznie nic. Jeśli to poprawimy, będzie na pewno lepiej – uważa gracz kaliskiej siódemki.
Triumf nad Stalą to dla ekipy Pawła Ruska przełomowy moment. W poprzednim sezonie żaden z beniaminków Superligi nie potrafił zapunktować w fazie zasadniczej. Zwycięstwo pozwoli kaliszanom nabrać większej pewności siebie. – To zwycięstwo sprawia, że będzie nam się grało nieco łatwiej. Na pewno zeszło z nas ciśnienie, bo już nie musimy mówić, że przydałoby się w końcu zdobyć pierwsze punkty. To już jest za nami. Wiemy, że najbliżsi przeciwnicy są w naszym zasięgu. Piotrków, Elbląg czy Gdańsk jesteśmy w stanie pokonać. Na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Łatwo się nie poddamy i w kolejnych spotkaniach też powalczymy o zwycięstwa – zakończył Arkadiusz Galewski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze