Przyjezdne z Radomia wysoko zawiesiły poprzeczkę. W każdej partii napsuły kaliszankom sporo krwi. Miejscowe były jednak na to przygotowane. – Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudny mecz – nie ukrywa trener Wiktorowicz. – Zespół z Radomia zajmuje trzecie miejsce, a ponadto pamiętamy spotkanie z pierwszej rundy, gdzie wygraliśmy 3:2 przegrywając wcześniej 1:2. Trzeba zatem było solidnie się napracować, żeby wygrać, bo rywalki przyjechały tutaj walczyć o punkty. Kadra Radomki jest szeroka, więc wachlarz możliwości trener Skrok miał spory i rzeczywiście często rotował składem. Tak na dobrą sprawę w każdym secie goniliśmy wynik i to, że wygraliśmy w trzech partiach, nie świadczy, że to był gładki mecz – dodaje.
Emocji w piątkowej potyczce nie brakowało. Zwłaszcza w końcówkach poszczególnych setów. Właśnie w tych momentach kaliszanki udowadniały swoją wyższość nad rywalkami. Nie tylko pod względem umiejętności, ale też w sferze mentalnej. – Gratulacje dla dziewczyn, bo pokazały charakter, determinację i nie pękały w końcówkach. Nie po raz pierwszy zresztą w tym sezonie. To oznacza, że jesteśmy odporni psychicznie, że ten mental power jest w MKS-ie i to jest budujące. Z punktu szkoleniowego dobrze się stało, że ten mecz zakończył się po walce, bo wtedy zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej i dobrze nastraja przed kolejnymi ważnymi spotkaniami – podkreśla Mariusz Wiktorowicz.
W tym tygodniu jego podopieczne podejmą dwa wyzwania. W środę w ramach rozgrywek o Puchar Polski zmierzą się w Arenie z ekstraklasowym Impelem Wrocław, a w sobotę w szlagierze pierwszej ligi zagrają w Warszawie z czającą się za ich plecami Wisłą.
(mso)
Napisz komentarz
Komentarze