Matka: wyeliminować policjantów sadystów
Najwięcej emocji wzbudziła mowa Małgorzaty Kryszkiewicz, matki Jędrzeja – chłopaka, który w sierpniu 2012 roku popełnił samobójstwo. Był jednym z trójki przesłuchiwanych przez siedleckich policjantów. Według rodziny chłopak załamał się psychicznie po tym, co spotkało go ze strony oskarżonych. - Życia mojemu dziecku nic nie wróci, ale mam nadzieję, że adekwatna kara, do zbrodni której się dopuścili bandyci w policyjnych mundurach, czyli do pokazu bestialstwa i sadyzmu, może uchroni innych młodych ludzi przed tym, co spotkało moje dziecko. Może uchroni inne rodziny przed traumą, którą przeżywamy każdego dnia i będziemy przeżywać do końca naszych dni. Może w części wyeliminuje policjantów sadystów – mówiła coraz bardziej załamującym się głosem matka chłopaka. - Proszę o bezwzględny i maksymalny wymiar kary 10 lat pozbawienia wolności dla bandytów, sadystów policjantów. Ci ludzie przynoszą hańbę polskiej policji. W interesie nas wszystkich jest ukarane ich, by podobne sytuacje nie miały miejsca. Wysoki sądzie to oni zabili Jędrzeja.
Oskarżenie: byli przygotowani do tortur
Trójka ostrowian została zatrzymana jako podejrzani o kradzież biżuterii. Przesłuchanie na komendzie w Siedlcach trwało kilka godzin. Według prokuratury, w tym czasie mundurowi znęcali się nad ostrowianami psychicznie i fizycznie. Zastraszali ich, kopali, polewali wodą, bili, przypalali paralizatorem okolice głowy i jąder, przytrzaskiwali jądra nieżyjącego Jędrzeja. – Jakie są elementy wspólne dla każdego z tych typów zachowań? Przede wszystkim metodyczność. Celem oskarżonych nie było rozwiązanie sprawy. Sprawa była rozwiązania w momencie zatrzymania. To był metodycznie realizowany przyjęty przez nich z góry scenariusz. Dlaczego stawiam, że to był z góry przyjęty scenariusz? Byli do tego przygotowani. Mieli własne dwa paralizatory, mieli wodę i ręczniki, mieli miskę, byli w stanie realizować najbardziej wymyślne tortury w stylu CIA. Te same metody stwierdzone w wyroku Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka w zakresie osób przetrzymywanych na polskiej ziemi przez agentów CIA. Czy się przyznawali, czy donosili na siebie, nadal ich bito. Dlaczego? Nie wiem. Widać pomiędzy poszczególnymi policjantami swoisty podział obowiązków. Byli siepacze - tylko takie słowo przychodzi mi na myśl - i ktoś, kto sprawował nad nimi nadzór. I weryfikował, czy sposób realizacji celu jest skrupulatny – mówił Paweł Murawski, oskarżyciel posiłkowy.
Obrona: nie ma dowodów winy
Obrońca dowodził, że nie ma dowodów na winę oskarżonych. – Muszę zwrócić uwagę na pewne nieprawdopodobieństwa i nielogiczności. Zeznania dowodowo są zbieżne tylko w podstawowej warstwie. Wiemy że zostali zatrzymani, że brutalni policjanci z Siedlec mówili im, że tu jest wschód, że tu nie ma praw człowieka. Torturowali ich. Wszyscy pamiętamy drastyczne opisy, ale nie pamiętali konfiguracji, nie byli w stanie dokonać procesu myślowego i połączyć konkretnych obrażeń z metodami tortur. I biorąc pod uwagę całokształt depozycji świadków, jak strasznie ci ludzie byli traktowani, to nie wierzę, że nie pamiętali obrażeń. Jak nie pamiętali to obrażeń nie było. Jak obrażeń nie było to nie było tortur. Jak nie było tortur to wszystkie opisy zarzutów można wyrzucić do kosza – dowodził Piotr Urbanek, obrońca policjantów. - Opisy tych zarzutów są nielogiczne także dlatego, bo część z tych osób nie mogły być w kilku miejscach równocześnie. W tak krótkim okresie czasu. Prokuratura nie pokazała żadnego racjonalnego dowodu, że przesłuchanie trwało 4 godziny. Wręcz odwrotnie, zabezpieczyła dowody w postaci protokołów i zeznań, że niemożliwym jest, by te tortury trwały dużej niż godzinę. Ta sprawa jest drastyczna jak słucha się opisu, ale ważkość materiału dowodowego, wartość procesowa na podstawie której można ustalić stan faktyczny nie udowadnia niczego. Jest gęstą mgłą, która się rozciąga w hipotetyczną tezę jakoby bandyci w mundurach z Siedlec terroryzowali ludzi, ale jak się rozświetli pokazują się szczegóły.
I na nie zwracał uwagę obrońca policjantów z Siedlec.
Ci pierwszy raz, w czasie dwuletniego procesu, zabrali głos. Nie przyznali się do winy – torturowania i doprowadzenia do śmierci przesłuchiwanego przez nich mężczyzny. Dlatego prosili, podobnie jak obrońca, by sąd wziął pod uwagę szczegóły sprawy.
Prokurator zażądał dla nich kolejno: roku i 3 miesiące, roku i 6 miesięcy, roku i 8 miesięcy, roku i 10 miesięcy oraz 2,5 roku pozbawienia wolności. Wyrok w przyszłym tygodniu
AW, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze