Do kameralnego obiektu OSRiR-u żeńska siatkówka wróciła w wielkim stylu. Kibice, którzy niemal po brzegi wypełnili trybuny, tworząc niesamowity kocioł, byli świadkami widowiska godnego finału pierwszej ligi. I co ważne, zakończonego po myśli kaliszanek, które wytrzymały próbę nerwów i w tie-breaku nie pozostawiły rywalkom żadnych złudzeń.
– Było nerwowo, jak na finał pierwszej ligi przystało – nie ukrywa Hanna Łukasiewicz. – Takiego meczu się zresztą spodziewałam. Wbrew pozorom dobrze się stało, że nie postawiłyśmy kropki nad „i” w trzecim secie, choć mogło być 3:0, ale to 3:2 daje nam jeszcze większą koncentrację na niedzielny mecz – dodaje kapitan Energi MKS.
W dwóch pierwszych setach sobotniego boju miejscowe były praktycznie bezbłędne. Obie partie zaczynały od kapitalnych bloków. Ten element okazał się ich bardzo ważnym atutem. W premierowej odsłonie pozwalał sukcesywnie odjeżdżać rywalkom (6:3, 10:4, 18:10) i zwyciężyć do 20. W drugiej kaliszanki popracowały na siatce, gdy warszawianki łapały z nimi punktowy kontakt. A do takich sytuacji doszło dwukrotnie, mimo że początek na to nie wskazywał, bo po kiwce Katarzyny Wawrzyniak gospodynie prowadziły 7:1. Potem było jednak 11:10 i 16:15. Blok „Isi” na 19:15 okazał się kluczowy, bo jej zespół znów miał porządną przewagę, której nie roztrwonił, ponownie wygrywając do 20.
Wisła nie powiedziała jednak ostatniego słowa. Z gorącą atmosferą panującą w hali OSRiR-u oswoiła się w trzecim secie. Kaliszanki natomiast zupełnie nie przypominały drużyny z poprzednich partii. Przynajmniej do stanu 6:15. Później wróciły na właściwy tor, szybko zaczęły zmniejszać stratę, odrobiły ją nawet w całości (22:22 po bloku Isailović), ale na prowadzenie wyjść nie zdołały, przegrywając do 23.
– Nie wiem, co się stało w tym trzecim secie. Gdybym to odkryła to podejrzewam, że byłaby trenerem mistrzów świata. Byłyśmy zupełnie inną drużyną, jakbyśmy już myślały, że wygrałyśmy. A to nam pokazało, że nie można tak myśleć, nie z Wisłą i nie w finale I ligi – podkreśla Hanna Łukasiewicz.
W czwartej partii dzięki czujności kapitan Energi MKS na siatce jej zespół prowadził 14:13. Długo się jednak z takiego stanu nie cieszył i choć po bloku Eweliny Janickiej było jeszcze 18:18, to końcówka należała już do Bemowskich Syren, które zwyciężyły do 21.
Na szczęście w tie-breaku niepodzielnie rządziły kaliszanki, które przy zmianie stron prowadziły 8:4 po ataku Janickiej. Ta sama zawodniczka zdobyła decydujący punkt, kończąc spotkanie zbiciem ze środka (15:10). Warto dodać, że pierwszego meczbola podopieczne trenerów Wiktorowicza i Przybylskiego miały przy stanie 14:8 po udanej akcji Łukasiewicz.
Mamy to!!! 3:2 z Wisłą!!!
Opublikowany przez faktykaliskie.pl SPORT 14 kwietnia 2018
Energa MKS ma już na swoim koncie dwa zwycięstwa w finale pierwszej ligi. Do pełni szczęścia ekipie Energi MKS brakuje już tylko jednego triumfu. Kwestię mistrzostwa kaliszanki spróbują rozstrzygnąć w niedzielę o 18:00. Wtedy w hali przy Łódzkiej rozpocznie się pojedynek finałowy nr 4.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Wisła Warszawa 3:2 (25:20, 25:20, 23:25, 21:25, 15:10)
Energa MKS: Wawrzyniak, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka, Isailović oraz Bulbak (l), Głowiak (l), Andrzejczak, Raczyńska, Nazarenko, Kucharska
Wisła: Wellna, Jurczyk, Mróz, Nadziałek, Sobczak, Djurić oraz Saad (l), Nowgorodczenko, Połeć, Ciaszkiewicz-Lach
Sędziowali: Krzysztof Wojtunik i Joanna Speina
Stan rywalizacji (do 3. zwycięstw): 2-1 dla Energi MKS
Napisz komentarz
Komentarze