Mieszkanie ma zaledwie 22 metry kwadratowe. Jednak maleńka kuchnia, łazienka i pokój, urządzone przy wsparciu kolegów ze schroniska Brata Alberta, to symbol nowego etapu życia pana Tomasza. – Byłem bezdomny 7 lat. 5 lat mieszkałem w schronisku i dzięki temu otrzymałem mieszkanie. Bycie bezdomnym uzależnia, ciężko z tego wyjść. Bycie bezdomnym jest „wygodą”. Nie ma się obowiązków. Trzeba mieć odwagę, by podjąć decyzję o własnym mieszkaniu. Ja ją dostałem i zamierzam wykorzystać – zapewnia jeden z trzech podopiecznych Domu św. Brata Alberta, którzy biorą udział w pilotażowym programie miasta „Powrót z bezdomności”. Ten jest trudny i obarczony wieloma pokusami oraz wątpliwościami. – Mieszkanie, które otrzymałem to ogromne szczęście. Mam je od trzech miesięcy i cały czas się boję, czy dam radę z opłatami, z utrzymaniem. Czy dam radę finansowo, ale też fizycznie, ale jak się nie pije alkoholu można wszystko – dodaje pan Tomasz.
Oni postanowili zawalczyć o siebie
Właśnie alkohol sprawił, że trafił na ulicę. Uzależnienie i mieszkanie po melinach pozostawiły po sobie piętno niepełnosprawności, ale nie zabiły instynktu przetrwania i walki o siebie. Tę podjął, kiedy trafił do Domu św. Alberta. – Każdy z naszych podopiecznych ma szansę wyjść z bezdomności. Zacząć od nowa – zapewnia Paweł Kołeczko, dyrektor domu przy ul. Warszawskiej, w którym schronienie znajdują życiowi rozbitkowie. - To są wspaniali ludzie. Na przykładzie Tomka, który wyszedł z takiego dołka, że myśleliśmy, że sobie nie poradzi. A on trafił do schroniska, uczęszczał na terapię, udziela się społecznie i to procentuje. My jako towarzystwo św. Brata Alberta staramy się pomagać, ale nie tak, że dajemy od siebie, tylko muszą zapracować. Tak przydzielaliśmy mieszkania, pytaliśmy, co robisz, żeby wyjść z bezdomności, w jakim stopniu to realizujesz, czy dasz sobie radę utrzymać się sam? – tłumaczy Paweł Kołeczko. - I ci trzej panowie sprawdzają się w stu procentach. Utrzymują się sami, szukają dodatkowych zajęć, by udowodnić, że muszą otrzymać mieszkanie docelowe.
Teraz wszystko zależy od nich
Obecne to mieszkania treningowe. Przygotowane przez miasto w ramach programu „Powrót z bezdomności”, ale urządzone już przez samych lokatorów i przy dużym wsparciu ich kolegów z domu przy Warszawskiej. Kilka miesięcy na swoim ma pokazać, czy panowie radzą sobie z nową sytuacją. - Ten mechanizm zawierania umowy z Towarzystwem, które cały czas sprawuje opiekę nad osobami wychodzącymi z bezdomności, daje gwarancję stałego ich monitoringu – wyjaśnia Janusz Sibiński, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych i Mieszkaniowych UM w Kaliszu. - Muszą radzić sobie sami, ponosić opłaty i przestrzegać określonych zasad, więc Towarzystwo jest gwarantem powodzenia sukcesu. Model się sprawdza.
Program jest pilotażowy. Jeśli okaże się, że osoby, które dostały szansę wykorzystają ją i podejmą wyzwanie powrotu do normalnego życia, projekt będzie kontynuowany.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze