Do ekstraklasy kaliskie siatkarki wróciły po ponad dziewięciu latach. I szybko przypomniały się siatkarskiej Polsce. W inauguracyjnej potyczce beniaminek LSK spisał się wyśmienicie i pokonał po tie-breaku BKS Profi Credit Bielsko-Biała. – Na pewno bardzo chcieliśmy wygrać i to było widać – oznajmia trener Mariusz Wiktorowicz. – Wiedzieliśmy, że gramy z dobrym zespołem, byliśmy jednak dobrze przygotowani taktycznie i dużo zagrań wychodziło nam naprawdę fajnie. Dla mnie to podwójne zwycięstwo, bo jeszcze 10 lat temu przyjeżdżałem do Areny jako asystent Wiktora Kreboka w BKS-ie, potem pracowałem w Bielsku z Igorem Prielożnym, który prowadził Kalisz do sukcesów, a teraz jestem właśnie w Kaliszu – dodaje.
Pierwszy mecz w elicie był dla kaliszanek sporą niewiadomą. Zwłaszcza że jeszcze w sierpniu drużyna przygotowywała się do występów w pierwszej lidze, a w ostatnich tygodniach przeszła niemałą metamorfozę kadrową. – Powiedzieliśmy sobie w szatni, że wychodzimy na boisko jako MKS, czyli M jak miłość do siatkówki, K jak kolektyw i S jak siatkówka. Po prostu mamy robić to, co kochamy. Nasza drużyna cały czas jest w budowie. Gramy dwiema środkowymi i wiemy, że jest tutaj zapotrzebowanie na jeszcze jedną dziewczynę, chociaż do treningów. Doszła nam w zeszłym tygodniu atakująca, więc też dopiero się zgrywa z rozgrywającymi. Czas będzie pracował na naszą korzyść. Potrzebujemy pracy, spokoju, cierpliwości, a na meczach takiego dopingu jak w sobotę. Do tego dziewczyny oddają serducho na parkiecie, więc jestem dobrej myśli – przyznaje trener Wiktorowicz.
Szkoleniowiec nie ukrywa, że chciałby, aby jego drużyna nawiązała do sukcesów kaliskich siatkarek z lat 90. i początku XXI wieku. W tym czasie zespoły Augusto, Calisii i Winiar jedenaście razy stawały na podium mistrzostw Polski, w tym cztery razy na jego najwyższym stopniu. – Wszyscy w chcemy, aby krok po kroku budować siatkówkę na wysokim poziomie. Ta budowa cały czas trwa. Chcemy, by sukcesy sprzed lat wróciły do Kalisza i będziemy do tego dążyć z całym środowiskiem kaliskiego sportu – zapewnia Mariusz Wiktorowicz.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze