Styczniowa kampania w wykonaniu podopiecznych Patrika Liljestranda to przede wszystkim trzy pucharowe triumfy – nad MMTS-em Kwidzyn (po karnych), Piotrkowianinem i Górnikiem Zabrze. Potem przyszła minimalna ligowa porażka z Azotami Puławy, ale w meczach z Zagłębiem Lubin i w piątek ze Stalą Mielec na konto kaliszan punkty powędrowały w komplecie. – Wydaje mi się, że znajdujemy się aktualnie w dobrej formie. Mam nadzieję, że będziemy dalej kroczyć tą ścieżką, którą rozpoczęliśmy 2019 rok – podkreśla Kamil Adamski.
Rozgrywający Energi MKS jest jednym z najmocniejszych ogniw swojego zespołu. Po kontuzji, którą leczył jeszcze parę tygodni temu, nie widać już śladu. W piątkowym starciu przeciwko Stali popisał się m.in. efektowną wkrętką po indywidualnej akcji. – Bardzo cieszy nas komplet punktów na tak trudnym terenie, jakim jest Mielec. Wiadomo, że gospodarze zawsze u siebie są bardzo mocni. Kluczowa dla wyniku była obrona. 19 straconych bramek na wyjeździe to powód do zadowolenia – mówił Adamski na pomeczowej konferencji.
Defensywa to mocna strona ekipy trenera Liljestranda. Jej najjaśniejszym punktem jest ostatnio bramkarz Łukasz Zakreta. Ale jego koledzy z pola też nie zawodzą. W trzech tegorocznych spotkaniach w PGNiG Superlidze kaliszanie tracili odpowiednio 25, 22 i 19 goli. – Do obrony przykładamy dużą wagę. W Mielcu spełniła ona swoją rolę. Choć bardzo dobrze w tym elemencie graliśmy przez 45 minut. Potem nieco się pogubiliśmy, ale mimo wszystko jest progres – przyznaje Łukasz Kobusiński, asystent szwedzkiego szkoleniowca, a do niedawna lider obrony MKS-u.
Celem drużyny znad Prosny jest przebicie się do czołowej ósemki ligowych rozgrywek. Obecnie do zespołu zajmującego tę pozycję – Piotrkowianina – traci pięć oczek. Osiem punktów więcej ma Chrobry Głogów. To najbliższy rywal „Energetycznych” z Kalisza. Mecz odbędzie się w niedzielę w Arenie o godzinie 13:00.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze