Pan Władysław cudem uszedł z życiem. Teraz boi się wychodzić z domu
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się przed południem 5 stycznia br. na pl. Kilińskiego w Kaliszu. Mężczyźni dobrze się znają. Mieszkają niedaleko siebie. Był moment, że nawet bywali w swoich domach, a kiedy pogoda pozwalała przesiadywali przy fontannie Noce i Dnie, dyskutując o życiu. - Ja zacząłem unikać go dwa lata temu, jak dowiedziałem się, że choruje. Gadania od rzeczy, wygadywał takie rzeczy, że w głowie się nie mieści – mówi o sprawcy kaliszanin.
„Te oczy mordercy”
Dlatego też znajomość się rozluźniła. Panowie spotykali się jedynie przypadkiem na ulicy. Wymieniali pozdrowienia i każdy szedł w swoją stronę. Kiedy w miniony wtorek Władysław wyszedł z domu po gazetę i zobaczył Ryszarda N., myślał, że będzie podobnie. Jednak nagle 76-latek wyciągnął spod kurtki siekierę. - I tą siekierą zaczął obkładać mnie. To ja uniki robiłem, żeby nie dostać prosto w głowę. Chciał mnie zabić. Takie zamiary miał – uważa Władysław. - Widziałem jego twarz, jak się zbliżał. Te oczy mordercy. Pierwszy raz widziałem człowieka. On się zmienił, rysy twarzy. Nic nie powiedział natomiast, o co mu chodzi.
Mężczyzna zadał znajomemu kilka ciosów siekierą. Prosto w twarz i głowę. Refleks sprawił, że Władysław przed kolejnymi uderzeniami uciekł do pobliskiego zakładu fryzjerskiego. Tam znalazł schronienie i pomoc. - Zaatakowany 76-latek trafił do szpitala. Rany po spotkaniu ze znajomym są poważne, ale na szczęście nie zagrażały jego życiu – mówi asp. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy kaliskiej policji.
Dramatyczne sceny rozegrały się w biały dzień na ulicy
Kaliszanin bardzo jednak przeżył atak znajomego. Założono mu 16 szwów, bierze leki przeciwbólowe. I bardzo się boi. - Boję się wyjść na ulicę, ze strachu, co przeszedłem – mówi.
Prokuratura: usiłował zabić
Mimo obrażeń Władysław wypisał się ze szpitala na własne żądanie. Twierdzi, że woli dochodzić do zdrowia we własnym domu i tutaj zastanawiać się, dlaczego został zaatakowany przez sąsiada, z którym wcześniej nie miał zatargów.
Ryszard N. już usłyszał zarzuty. - Prokurator zarzucił mu, że działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia w miejscu publicznym, podszedł do pokrzywdzonego bez żadnego słowa, jak również powodu z wyciągniętą spod kurtki siekierą o długości trzonka ponad 44 centymetry, rozmiarze ostrza o długości 12 centymetrów i rozmiarze obucha 5 na 2,5 centymetra, i zadał kilka uderzeń najprawdopodobniej częścią obuchową w głowę pokrzywdzonego, przez co jak uznano zamierzał go zabić - mówi Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Jednak zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi ucieczkę pokrzywdzonego. Jednocześnie wskutek tego działania pokrzywdzony odniósł obrażenia ciała na czas powyżej 7 dni, a także jak wskazał biegły te działania naraziły pokrzywdzonego na bezpośrednio na utratę życia lub uszczerbku na zdrowiu.
Pan Władysław ma 16 założonych szwów
Nie przyznaje się
Sprawca nie przyznaje do zarzucanych mu czynów. W czwartek 7 grudnia sąd na wniosek prokuratury aresztował 73-latka na trzy miesiące. W tym czasie przejdzie on badania psychiatryczne.
Za usiłowanie zabójstwa Ryszardowi N. grozi nawet dożywocie.
AW, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze