Uzasadniając wyrok, sąd podkreślił, że bez wątpienia Arkadiusz H., molestując 9-letniego wówczas Bartłomieja P., dążył do zaspokojenia swoich popędów seksualnych, czyli pedofilii o charakterze dewiacji. Równocześnie dodał, że wykorzystał zaufanie, jakim obdarzyli go rodzice chłopca (ojciec był organistą w parafii, w której doszło do przestępstw) oraz sama ofiara. - Czyny oskarżonego miały wpływ na życie poszkodowanego. Powodowały u niego lęk, wstyd, napady panicznego leku, problemy z relacjami, obniżone poczucie wartości. Wszystko to jest okolicznością obciążającą – mówił sędzia Krzysztof Urbaniak, ale też zaznaczył, że wymierzając taki wyrok, sąd wziął pod uwagę także okoliczności łagodzące. Takimi są dotychczasowa niekaralność Arkadiusza H., jego pozytywna ocena wśród wiernych, a także: - Przyznanie się Arkadiusza H. do czynu - a sprawcy przestępstw seksualnych robią to rzadko i najczęściej kwestionują zeznania pokrzywdzonych, zwłaszcza jeśli od dokonania tych czynów upłynęło sporo czasu. Takie przyznanie się nie było zwykłą formalnością. Inaczej traktuje się przyznanie w sprawie, gdzie sprawca został przyłapany na gorącym uczynku lub przeciw któremu zebrano dowody rzeczowe. Tutaj upłynęło ponad 20 lat, a jedynym dowodem potwierdzającym dokonanie tego przestępstwa są zeznania świadka, a inne dowody tylko uprawdopodobniały prawdziwość jego zeznań. Oskarżony złożył swoje przyznanie się w świetle opinii publicznej, co w ocenie sądu należy traktować jako zadośćuczynienie społecznemu poczuciu sprawiedliwości – uzasadnił sędzia.
Nie wierzą w skruchę księdza
Poczucie sprawiedliwości po ogłoszeniu wyroku ma Bartłomiej P., czyli poszkodowany w tej sprawie. Mężczyzna przez Arkadiusza H. był molestowany, kiedy był dzieckiem. Miał zaledwie 9 lat, a przez wiele kolejnych walczył o uznanie winy księdza pedofila. – Teraz zaczyna się nowy etap życia, mam nadzieję lepszy i dla mnie, dla mojego brata i mam nadzieję, że dla wszystkich poszkodowanych. Nie tylko w Kościele. Przecież wiemy, że nie tylko księża są jedynymi przedstawicielami przestępstw o charakterze seksualnym, więc mam nadzieję, że to będzie przestroga dla wszystkich pedofilów – komentował Bartłomiej P. wyrok sądu oraz przyznanie się do winy Arkadiusza H. i oświadczenie kaliskiej kurii, która w ubiegłym tygodniu przeprosiła ofiary kapłana. - Moim zdaniem to jest strach przed odpowiedzialnością za czyny, których dokonał. W moim mniemaniu jest nieuczciwy i te słowa nie mają mocy dla mnie. Są to puste słowa. Niepokrywające się, tak myślę, z prawdą, a jeśli są szczere to ta osoba wsparła się na siły odwagi resztek człowieczeństwa. Jednak moim zdaniem są to puste słowa. W ten sam sposób traktuję słowa kurii. To są słowa, które mają na celu uniknięcie odpowiedzialności za tolerowanie takich zachowań, przyklaskiwanie im, bo wiadomo, że przenoszenie z parafii na parafię jest przyklaskiwaniem i chronieniem takich osób - dodał.
Odnosi się to zapewne do postępowania cywilnego między Jakubem i Bartłomiejem P. a Kurią Diecezjalną w Kaliszu. Bracia walczą o zadośćuczynienie za brak reakcji na zgłaszane przez nich biskupom Stanisławowi Napierale i Edwardowi Janiakowi przestępstwa, jakich dopuszczał się Arkadiusz H. - Diecezja kaliska popełniła wiele błędów, przenosząc go z parafii na parafię. Doprowadziło to do tego, że byliśmy poszkodowani – powiedział po ogłoszeniu wyroku Jakub P. starszy brat Bartłomieja, który także był seksualną ofiarą skazanego księdza, jednak w jego przypadku jak i kilku innych osób przestępstwa się przedawniły. - Wiemy, że robił to wcześniej w Koźminie i Sycowie i mamy nadzieję, że te dwa procesy otworzą szansę innym poszkodowanym i odważą się, by zakładać sprawy karne i sprawy cywilne kuriom, bo one też są pośrednio odpowiedzialne za to, co się działo.
Będzie apelacja?
Dlatego bracia nie będą się odwoływać od wyroku. Dodali, że satysfakcjonujący byłby dla nich każdy skazujący Arkadiusza H. i uznający go jako osobę, która wykorzystywała seksualnie dziecko. Prokuratura nie wyklucza apelacji. - Dzięki mediom nastąpiła zmiana postrzegania tych spraw – zauważył prokurator Jakub Łuczak i dodał, że wyrok, choć niższy niż chciało oskarżenie (domagało się 6 lat – red.) i oczekiwało wiele osób i tak jest przełomowy. - Wyrok też nie może być bestialski, nie może wymierzać kary, która jest niesprawiedliwa. Nie chodzi o zaspokojenie żądań społeczeństwa, bo często te żądania rozmijają się co do celów kary. Dlatego nie chcę komentować wysokości wyroku. To będzie jeszcze przedmiotem naszej analizy.
Dopiero wtedy zapadnie decyzja, czy będzie apelacja i walka o podwyższenie wyroku dla Arkadiusza H. Sam ksiądz nie zjawił się w sądzie, by wysłuchać wyroku. Z jego obrońcą nie udało nam się porozmawiać, dlatego nie wiadomo, czy też zdecyduje się na walkę o wyrok w zawieszeniu, jak chciał w trakcie procesu.
8 marca pleszewski sąd skazał Arkadiusza H. na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą.
„Zabawa w chowanego”
Arkadiusz H., który ostatnio był kapelanem w kaliskim szpitalu, to antybohater filmu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”. Autorzy dokumentu opowiedzieli w nim historię dwóch ofiar księdza - synów organisty, a także fakt ukrywania tej sprawy przez Kościół; po emisji filmu swoją funkcję stracił biskup kaliski Edward Janiak, który miał wiedzieć o przestępstwach seksualnych księdza i przenosić go z parafii do parafii.
Arkadiusz H. był sądzony za skrzywdzenie jednego dziecka, ale w trakcie śledztwa prokuratura ustaliła jeszcze sześć innych jego ofiar. Tamte sprawy uległy jednak przedawnieniu.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze