To ciężkie zapalenie płuc było przyczyną śmierci 5-miesięcznego chłopca, z którego zwłokami 22-letnia matka podróżowała autobusem kaliskiego pekaesu - tak wynika z opinii biegłych sądowych dokonanej na podstawie wyników sekcji zwłok.
22-latka z dwójką dzieci na dworcu PKS spędziła prawie dwie godziny. Starszemu kupiła chipsy. Niemowlę było w nosidełku. Nikt nie przyglądał się 5-miesięcznemu chłopcu. Prokuratura sprawdzała m.in., czy w tym momencie dziecko jeszcze żyło.
Z opinii uzupełniającej wynika, że matka nie zaniedbała stanu zdrowia dziecka i podjęła odpowiednie leczenie. - Stan zdrowia dziecka był tak zły, że był nie do odratowania. Z uzupełniającej opinii biegłych nie wynika, by matka przyczyniła się do rozwoju choroby i w efekcie do śmierci dziecka. – wyjaśnia prok. Grzegorz Gucze z Prokuratury Rejonowej w Środzie Wielkopolskiej. Prokuratura analizuje teraz wszystkie fakty w tej sprawie, ale na razie nie ma podstaw do postawienia 22- letniej Kindze jakichkolwiek zarzutów. Oficjalna i ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie jednak w przyszłym tygodniu.
Po śmierci 5-miesięcznego chłopca, decyzją sądu, odebrano Kindze drugiego, starszego syna. 1,5-roczny chłopiec, na czas postępowania, został umieszczony w rodzinie zastępczej. Sama matka jest objęta opieką psychologa i pracowników ośrodka pomocy rodzinie.
Po oficjalnym zakończeniu śledztwa i pod warunkiem braku zarzutów, drugi syn Kingi będzie mógł wrócić pod jej opiekę. Ta decyzja należy jednak do sądu.
19 stycznia br. 22 - letnia Kinga z 5-miesięcznym niemowlęciem i drugim, o rok starszym synem, wsiadła do kaliskiego pekaesu w Złotnikach Wielkich pod Żelazkowem. Udała się w podróż do rodzinnego Aleksandrowa w gm. Nowe Miasto nad Wartą. Chwilę przed zakończeniem podróży młoda matka, podobnie jak pasażerowie autobusu, zorientowała się, że niemowlę nie oddycha. Lekarz potwierdził zgon niemowlęcia.
22 letnia Kinga z o rok młodszym partnerem – ojcem jej dwójki dzieci mieszka w Złotnikach Wielkich w gm. Żelazków. Para żyje w domu razem z rodzicami chłopaka. On pracował, ona nie. Regularnie korzystali z wsparcia Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Żelazkowie. Problemy mieszkaniowe spowodowały, że Kinga z dziećmi bardzo często wyjeżdżała na dłużej do rodzinnego Aleksandrowa pod Środą Wlkp. i tam pomieszkiwała z matką i z trojgiem rodzeństwa, chociaż warunki mieszkaniowe i sytuacja finansowa rodziny wcale nie była lepsza niż ta w domu w Złotnikach.
WIĘCEJ W TEJ SPRAWIE PISZEMY TUTAJ.
MS, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze