Inspektorzy zjawili się w Urzędzie Gminy w miniony piątek. Była to ich druga wizyta w ostatnim czasie. Władze Żelazkowa planują rewitalizację zabytkowego parku, w który zlokalizowana jest ich siedziba. Prace muszą być prowadzone pod nadzorem konserwatora i zgodnie z jego wytycznymi. - Kilka tygodni temu była pierwsza kontrola, w której sama uczestniczyłam i przebiegała standardowo. Wydaliśmy kilka zaleceń i kontrola piątkowa miała sprawdzić, czy władze gminy zastosowały się do naszych wytycznych – mówi Beata Matusiak, kierownik kaliskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Jak dodaje, przez 30lat jej pracy nie spotkała się z sytuacją, jaka miała miejsce w urzędzie. – Kontrola była zapowiedziana z dwutygodniowym wyprzedzeniem, na określoną godzinę. Z notatek służbowych wynika, że wójt nie chciał brać udziału w czynnościach kontrolnych, nie chciał wysłuchać protokołu i go podpisać - mówi Beata Matusiak.
Według świadka incydentu w momencie, gdy pracownicy WUOZ chcieli wejść do gabinetu wójta, ten nie chciał ich wpuścić mówiąc, że nie ma dla nich czasu. Inspektorzy próbowali kilka razy. Wtedy wójt wezwał policję. - Interwencja dotyczyła nieporozumień między kontrolerami a wójtem gminy. Zgłoszenie odebraliśmy około godziny 11.00 w piątek. W obecności funkcjonariuszy doszło do porozumienia między stronami – wyjaśnia sierż. sztab. Anna Jaworska – Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Wójt uważa, że urzędnicy zjawili się później niż zapowiadali, a to, co nazywają wejściem do jego gabinetu było wtargnięciem. Według Sylwiusza Jakubowskiego nie znali też obowiązujących ich przepisów. - Zgodnie z Zarządzeniem nr 51 Wojewody Wielkopolskiego z 2012 roku osoba, która przeprowadza kontrolę zobowiązana jest okazać kierownikowi jednostki, przed przystąpieniem do kontroli, imienne upoważnienie wraz z legitymacją służbową - przywołuje przepis Sylwiusz Jakubowski. – Ci państwo mieli być o 9.30, a zjawili się o 10.50. Wtargnęli do mojego gabinetu bez pukania, bez wcześniejszej zapowiedzi u sekretarki, powiedzieli, że stąd nie wyjdą, ponieważ jestem osobą kontrolowaną i muszę robić to, co oni chcą. Dlatego poprosiłem, by wyszli na kilka minut, abym mógł dokończyć wykonywaną pracę. Podpisywałem wtedy listy dla Komisarza Wyborczego w Kaliszu. Państwo byli agresywni.
Policjanci, którzy przyjechali na wezwanie wójta stwierdzili, że inspektorzy mają prawo do kontroli, po czym wyszli z urzędu. Wtedy wójt ponownie miał zacząć wypychać pracowników kaliskiej delegatury WUOZ ze swojego gabinetu. Jak mówi, ci nadal nie chcieli się wylegitymować. Wówczas inspektorzy zawrócili policjantów i poprosili o asystę w czasie odczytywania protokołu, który w końcu został też przez Sylwiusza Jakubowskiego podpisany. Beata Matusiak skierowała do przewodniczącego Rady Gminy Żelazków skargę na działania wójta w związku z prowadzoną przez jej podwładnych kontrolą.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze