O incydencie poinformował nasz portal zaskoczony świadek, który uwiecznił moment lądowania i startu helikoptera. Z jego relacji wynikało, że maszyna pojawiła się między blokami po godz. 10.00, 27 lutego. - Przyleciał i narobił hałasu tylko po to, żeby przekazać jakieś ciuchy zapakowane, coś jak by garnitur w pokrowcu, do auta obok – pisał w e-mailu do redakcji autor fotografii. Okazało się, że helikopter nie miał zgody na lądowanie od właściciel terenu, Spółdzielni Mieszkaniowej „Dobrzec”, a z informacji posiadanych przez jej prezesa wynikało, że mogło być to już nie pierwsze lądowanie tej maszyny w środku osiedla.
Jak ustalił portal faktykaliskie.pl, helikopter był własnością firmy ZPUE S.A. z Włoszczowej. - Nasz firmowy helikopter lądował na kilkuhektarowej łące w bezpiecznej odległości od zabudowań osiedlowych. Miejsce to zostało wskazane pilotowi przez naszego pracownika, który zapewnił, iż uzyskał zgodę na lądowanie od właściciela terenu – przekonywał Paweł Mijas, rzecznik prasowy ZPUE S.A. Przyznał jednak, że „rzeczywistości formalnie takiej zgody nie posiadał” i przeprosił wszystkich zainteresowanych. - Lądowanie odbyło się zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa lotniczego. Podkreślamy zdecydowanie - zostało prawidłowo zabezpieczone na ziemi przez naszych pracowników. Jesteśmy przekonani, iż okolicznym mieszkańcom absolutnie nic nie groziło. Za poczyniony hałas- z głębi serca przepraszamy raz jeszcze - dodał.
Skrucha jednak na nic się zdała, bo po doniesieniach medialnych sprawą zajęły się policja i prokuratura, a te były innego zdania, niż stanowisko spółki. Śledztwo w tej sprawie zakończyło się postawieniem pilota w stan oskarżenia. – Pilot helikoptera usłyszał zarzut z art. 212 Ustawy prawo lotnicze, który dotyczy naruszenia przepisów ruchu lotniczego obowiązujących w obszarze, w którym lot się odbywał – mówi Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim. Proces toczy się przed kaliskim sądem. Za przestępstwo to grozi do 5 lat więzienia.
Zapytaliśmy firmę ZPUE S.A. z Włoszczowej, czy wobec pilota wyciągnięte zostały konsekwencje służbowe. Tym razem firma odmówiła nam odpowiedzi. - W trosce o ochronę dóbr osobistych naszego pracownika nie udzielamy takich informacji – odpisał Paweł Mijas.
MIK, fot. arch., czytelnik portalu
Napisz komentarz
Komentarze