Dla obu drużyn sobotnie spotkanie na stadionie przy ulicy Łódzkiej było okazją na pierwszy w tym sezonie punktowy zysk i przełamanie niemocy po ligowym falstarcie. Zanim jednak konfrontacja na dobre się rozkręciła, gospodarze już musieli skupić się na odrabianiu strat. W piątej minucie przegrywali bowiem 0:1, gdy dośrodkowanie z prawej flanki celnym strzałem z pierwszej piłki zamienił na gola Karol Maliszewski. Zawodnik gości był w tej sytuacji zupełnie niepilnowany, co z pewnością obciąża konto defensorów beniaminka.
Była to w zasadzie jedyna ofensywna akcja, jaką w sobotę wypracowali sobie przyjezdni. Jak się później okazało, przyniosła im ona cenne trzy punkty. I nie da się ukryć, że młodość w tym przypadku wygrała z doświadczeniem. W podstawowej jedenastce Wdy zagrało bowiem sześciu młodzieżowców, w tym dwóch 17-latków. Na ławce znalazł się nawet 16-latek. W sumie trener Grzegorz Wódkiewicz zabrał do Kalisza aż jedenastu graczy poniżej 19. roku życia.
KKS przeważał i zdaniem trenera Krzysztofa Pawlaka rozgrywał najlepszy w tej rundzie mecz, ale nie miało to wymiernego przełożenia na wynik. Kaliskim zawodnikom brakowało przede wszystkim precyzji i skutecznego wykończenia. Uzewnętrzniło się to w 44. minucie, gdy po płaskiej centrze Konrada Chojnackiego w okolicę linii pola bramkowego fatalnie przestrzelił Michał Kucharski. Ten ostatni był też w centrum wydarzeń z 63. minuty, która mogła okazać się przełomowa dla losów meczu. Napastnik KKS-u został wówczas powalony na ziemię przez Jakuba Gackowskiego. Wszystko działo się w obrębie pola karnego, dlatego arbiter bez wahania wskazał na „wapno”, a obrońcę ze Świecia ukarał czerwoną kartką, jako że ten zapobiegł w tym przypadku sytuacji oko w oko z bramkarzem. Gospodarze mogli więc odnieść podwójną korzyść. Nie odnieśli jednak żadnej, bo Iwelin Kostow strzelił z 11. metrów zbyt czytelnie dla Łukasza Zapały, a półgodzinny okres gry w przewadze nie zrobił różnicy. Z bramkowych okazji w końcowych fragmentach warto jeszcze odnotować minimalnie chybioną główkę Marcina Lisa, przegrany pojedynek Błażeja Ciesielskiego z golkiperem oraz strzał Łukasza Grabowskiego w słupek. – Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, ale moim podopiecznym nie można zarzucić braku woli walki i zaangażowania – przyznaje trener Krzysztof Pawlak.
Sytuacja KKS-u w trzecioligowej tabeli jest nie do pozazdroszczenia. Niebiesko-biało-zieloni są jedną z dwóch drużyn, które w tym sezonie nie zdobyły jeszcze żadnego punktu. Plasują się na przedostatnim miejscu, wyprzedzając Kujawiankę Izbicę Kujawską jedynie lepszym bilansem bramek. W kolejny weekend kaliską drużynę czeka wyjazd do Ostrowa Wielkopolskiego na mecz z Centrą.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze