Woda sprzyjała – miała 3,5 stopnia Celsjusza. Pogoda ponoć też. Termometry pokazywały 5 stopni, trochę mżyło i wiał wiatr. Jak mówią uczestnicy, aura rzadko kiedy jest przeszkodą. Czasami utrudnia, ale nigdy nie zniechęca do zmierzenia się z zimową wodą. – Od lat zadaję sobie pytanie, dlaczego to robię i nie umiem znaleźć odpowiedzi – mówił przed startem jeden z uczestników. – To adrenalina, pokonywanie własnych słabości, ale też spotkanie z osobami, które mają tę samą pasję. Nawet to, co dzieje się z organizmem, kiedy wchodzimy do wody nie jest przeszkodą. Najpierw pianki nasiąkają wodą, potem ogrzewają się od ciała, tworzy się bariera cieplna. Do jakiegoś momentu jest ok, dopóki organizm jest w stanie ograć wodę. Później organizm traci te możliwości i im dłużej w wodzie, tym zimniej i dla mnie na takich spływach tytuł twardziela powinien przypaść osobie, która przypływa ostatnia – mówi Krzysztof Mróz z Nadodrzańskiego Klub Płetwonurków „Odra”.
Może najbardziej zadziwiające jest, że większość z uczestników nie przygotowuje się do spływu. Część regularnie bierze udział w podobnych zawodach. Pozostali, jak Adam Nowakowski z Kalisza, idą na żywioł. – To sprawdzenie swoich możliwości, wytrzymałości. Jak się dopłynie to dobrze, a jak nie to trudno. I zdecydowanie bardziej zimno jest na lądzie niż w wodzie. Na trasie są kryzysy, po wyjściu na ląd jest ogromne zmęczenie, ale też radość, że się udało - przyznaje.
Spływ jak zawsze swój początek miał przy moście kolejowym. Na starcie stanęło ponad 70 uczestników. Najstarszy miał ponad 60 lat. Najmłodszy 12. W gronie pokonujących Prosnę było też 9 pań. – Przyjechali ze wszystkich stron Polski, chyba tylko z wyjątkiem północy – mówi Bogdan Olejnik, komandor spływu. W pierwszym spływie wzięło udział 12 osób.
W przypadku Kalisza odcinek jest krótki, ale nurt jest słaby i uczestnicy muszą włożyć sporo wysiłku, by dopłynąć do mety. Pierwszy na mecie pojawił się Adam Giec, który już na początku wysunął się na prowadzenie. W zdobyciu tytuły zwycięzcy jubileuszowego spływu nie przeszkodziło mu nawet pomylenie odnóży Prosny. – Źle popłynąłem, ale na brzegu stała bardzo czujna kaliszanka, która wskazała mi prawidłowy kierunek – mówił na mecie przy Teatrze reprezentant Kędzierzyna Koźla. – Najważniejsze jest sprawdzenie wytrzymałości własnego organizmu. Pokonywanie kolejnych wyzwań.
Adam Giec w kaliskim spływie wziął udział trzeci raz. W ubiegłym roku zdobył czwarte miejsce, dwa lata temu drugie. Dziesiąty Spływ Twardzieli zorganizował Kaliski Okręgowy Związek Żeglarski oraz Kaliski Klub Wodny "Fala", a zawodników na rzece zabezpieczali strażacy z PSP i OSP Kalisz i Sulisławice.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze