Jak bardzo nieprzewidywalną grą jest piłka ręczna, przekonali się kibice, którzy w sobotnie popołudnie zasiedli na trybunach hali Arena. Tam kaliski MKS podejmował lidera grupy A pierwszej ligi Warmię Olsztyn. Jak można się było spodziewać, od pierwszych minut to przyjezdni nadawali ton grze, pewnie, wydawałoby się, zmierzając po kolejne ligowe zwycięstwo, ważne dla nich w kontekście walki o awans. Ale ten planowy przebieg rywalizacji kaliszanie zdołali, w sobie tylko wiadomy sposób, skutecznie zakłócić. W niesamowitych okolicznościach odrobili oni dziewięciobramkową stratę i ostatecznie podzielili się punktami. Co więcej, niewiele brakowało, by tuż przed końcową syreną pokusili się o zwycięskie trafienie. – Zostawiliśmy dużo serca na boisku i mam nadzieję, że kibice to docenią – mówi lider formacji obronnej MKS-u Łukasz Kobusiński. – Bardzo się cieszymy z remisu. Była wprawdzie szansa na zwycięstwo, ale z przebiegu gry ten wynik jest sprawiedliwy – dodaje obrotowy.
Wrócić z dalekiej podróży nie było łatwo. Sytuacja, w jakiej kaliski zespół znalazł się w 36. minucie, była po prostu beznadziejna. Po słabej pierwszej połowie, po której gospodarze przegrywali 9:16, w drugą również wchodzili niemrawo, tracąc do faworyzowanych przeciwników aż dziewięć bramek (12:21). Odrobienie tak znacznego dystansu i to w konfrontacji z renomowanym rywalem było praktycznie niemożliwe. – Wyszliśmy na mecz trochę za bardzo zestresowani, przez co zbyt szybko oddawaliśmy rzuty. W drugiej połowie nasza gra była już konsekwentna, graliśmy dłużej piłką i z tego były gole. Przeciwnicy natomiast zbyt wcześnie uwierzyli, że już jest po meczu – uważa Kobusiński.
Szaleńczą pogoń kaliszanie zaczęli od dobrych akcji z kołowym Łukaszem Siegiem, który wykorzystał cztery kolejne dogrania. Była wtedy 41. minuta, a MKS przegrywał 16:23. Wpływ na dalszy los rywalizacji miały dwa istotne wydarzenia. To przede wszystkim czerwona kartka, wynikająca z gradacji kar, dla czołowego obrońcy Warmii i zarazem byłego reprezentanta Polski (brązowego medalisty MŚ), Daniela Żółtaka. Impulsem dla miejscowych była też postawa w bramce Błażeja Potockiego, który zaczął od obrony rzutu karnego, a potem popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami. W ten sposób na jedenaście minut zamurował kaliską bramkę. To z kolei umożliwiało jego kolegom wyprowadzanie szybkich kontrataków. Na „żądle” decydujące kłucia zadawał Michał Czerwiński. Dodając do tego skuteczne rzuty Kamila Adamskiego, Krzysztofa Książka i Arkadiusza Galewskiego gospodarze w niewiarygodny wręcz sposób doprowadzili w 52. minucie do wyrównania (23:23). Potem wprawdzie rywale się odblokowali i odskoczyli na trzy bramki (23:26), ale w końcówce gubili się w defensywie. Podopieczni Pawła Ruska i Mateusza Różańskiego wykorzystali podwójną grę w przewadze, zimną krew przy rzutach z siódmego metra zachowywał Kamil Adamski i znów był remis (26:26). Po kolejnej paradzie Potockiego ostatnie słowo w ofensywie należało do kaliszan. Na przeprowadzenie skutecznej akcji mieli pięć sekund. Trener Rusek poprosił jeszcze o przerwę, by opracować plan na decydujący atak. Kaliszanie wdrażali go jednak zbyt chaotycznie i mecz zakończył się podziałem punktów. – To był mecz walki. Rozegraliśmy naprawdę niezłe zawody, z których jesteśmy bardzo zadowoleni, mimo że nie udało się wykorzystać tej ostatniej akcji – zaznacza Łukasz Kobusiński.
Dzięki sobotniej wygranej MKS awansował na czwarte miejsce w tabeli grupy A pierwszej ligi. W tym sezonie rozegra jeszcze trzy mecze z niżej notowanymi rywalami.
Michał Sobczak
***
MKS Kalisz – Warmia Traveland Olsztyn 26:26 (9:16)
Kary: MKS – 8. min, Warmia – 16. min. Czerwone kartki: Daniel Żółtak (Warmia, 41. min, gradacja kar), Dominik Droździk (Warmia, 60. min, za faul). Rzuty karne: MKS 3/4, Warmia 2/3. Sędziowali: Grzegorz Christ (Wrocław) i Tomasz Christ (Świdnica). Widzów: 200.
MKS: Jarosz, Potocki – Adamski 6, Sieg 6, Galewski 5, Czerwiński 4, Książek 3, Misiejuk 1, S. Nowakowski 1, Bałwas, Kobusiński, Nieradko, M. Nowakowski.
Warmia: Gawryś, Zakreta – Malewski 8, Dzieniszewski 5, Kopyciński 5, Żółtak 3, Droździk 2, Królik 2, Krawczyk 1, Paweł Deptuła, Piotr Deptuła, Hegier, Koledziński, Sikorski.
Reklama
Reklama
Dokonali niemożliwego! Udana pogoń i remis z liderem (FOTO)
Jest 36. minuta. MKS przegrywa w Arenie z liderem pierwszej ligi 12:21. Tylko niepoprawny optymista może w tym momencie zakładać, że szczypiorniści z Kalisza zdołają odrobić tak spory dystans. A jednak się udało! I mało tego, to do gospodarzy należała ostatnia akcja, która mogła dać im zwycięstwo. Wywalczony w takich okolicznościach remis (26:26) zdecydowanie smakował jak wygrana!
- 16.04.2016 22:18
Napisz komentarz
Komentarze