W tej chwili w Schronisku dla bezdomnych im. św. Brata Alberta przebywa 50 osób. Liczba ta z roku na rok wzrasta. – Największą naszą bolączką jest to, że naprawdę nie możemy się już pomieścić. Panowie w tej chwili śpią na materacach w kaplicy i w stołówce – mówi Bożenna Pietniunas, prezes kaliskiego koła Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta.
- Co roku mamy więcej podopiecznych, a miejsc tyle samo - mówi Bożenna Pietniunas, prezes Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta w Kaliszu.
Do schroniska przychodzi coraz więcej osób starszych, schorowanych i niepełnosprawnych. Dla nich miejsce w domu przy ulicy Warszawskiej znaleźć jest znacznie trudniej. – Budynek jest piętrowy, więc dla osób na wózkach czy z ograniczoną możliwością poruszania się to miejsce trudniej jest nam znaleźć – mówi szefowa placówki. - Dla tych osób to jest prawdziwy dramat, bo nie mogę przyjąć kogoś bez nóg, którego nie będzie miał kto go po schodach na górę wnosić.
Wśród mieszkańców schroniska przy ulicy Warszawskiej są osoby, które niegdyś zmagały się z uzależnieniami, ludzie mający swoje rodziny, z którymi zwyczajnie stracili kontakt. – Oni nie są tutaj z własnego wyboru. Zwyczajnie nie potrafili się odnaleźć po transformacji, ich zakłady pracy zostały polikwidowane i nie udało się im znaleźć innej pracy. Bardzo łatwo wtedy załamać się i trafić na bruk, a nie każdy potrafi się z tego pozbierać– mówi prezes Towarzystwa. Teraz te osoby zdane są na łaskę i niełaskę innych.
Wolnych miejsc nie ma już także noclegownia PCK przy ul. Dobrzeckiej. Obecnie przebywa w niej komplet - 40 osób. Placówka nie odmówi jednak pomocy żadnemu potrzebującemu. Ci jednak muszą liczyć się z nocowaniem na materacach, ale przynajmniej w cieple.
Ewelina Samulak, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze