pies

Listonosz i strażnik miejski zostali zaatakowani przez buldoga francuskiego. Pierwszego z nich pies ugryzł w plecy, drugiego w rękę. Opiekun zwierzęcia tłumaczył , że piesek „tak się wita”.

Wpadł do zbiornika z wodą i sam by z niego nie wyszedł. Wycieńczonego i przemarzniętego psa uratowali strażacy ochotnicy ze Zdun. Teraz Bonar, bo takie imię otrzymał, czeka na nowego właściciela w schronisku.

Były skrajnie wychudzone i nie jadły co najmniej przez miesiąc. Właściciel zostawił je na pastwę losu, kiedy sprzedał swoje gospodarstwo. Nie przejął się tym, że suczka jest w zaawansowanej ciąży. Widok niedożywionych psów przeraził nowego właściciela gospodarstwa, który nie był świadomy, że kupuje zagrodę z zagłodzonymi psami w środku. Mężczyzna powiadomił o sprawie Help Animals, a ta policję i prokuraturę. 

Przez pół roku był zamknięty w ciemnym pomieszczeniu u jednego z kaliskich weterynarzy, po interwencji Help Animals i Powiatowego Lekarza Weterynarii, w fatalnym stanie trafił do kaliskiego schroniska. Pies już wtedy nie miał jednego oka, okazało się, że niezbędne jest też usunięcie drugiego. Teraz niewidomy Sid poszukuje bezpiecznego i stałego domu. 

Wyjątkowo agresywny pies czy wyjątkowo uparty i nieodpowiedzialny właściciel? Zastanawiają się nad tym kaliscy strażnicy miejscy, którzy już trzeci raz dostali zgłoszeniu o pogryzieniu przez tego samego psa. Jego właściciel wydaje się być bezkarny i to do tego stopnia, że gdy odebrano mu pupila i zamknięto w schronisku dla zwierząt, postanowił psa… wykraść. Teraz ukrawa się z nim niewiadomo gdzie.

Brutalnie zamordował dwa owczarki niemieckie, teraz jest poszukiwany przez policję, właścicieli zabitych zwierząt i internautów. Właściciele i ich przyjaciele błyskawicznie podjęli „obławę” na sprawcę, szybko też zebrali 5 tys. zł nagrody za wskazanie informacji w tej sprawie.

Wyprowadził psa głęboko w las, przywiązał na krótkiej smyczy do drzewa i pozostawił na pewną śmierć. Zwierzę miało jednak dużo szczęścia, bo w leśnym gąszczu natrafił na niego biegacz. Teraz pracownicy schroniska szukają właściciela czworonoga i proszą o pomoc internautów w tej sprawie.  

Cztery dni spędziła na balkonie 3-miesięczna suczka, uwięziona tam przez jedną z mieszkanek ul. Górnośląskiej. Kobieta „wystawiła” psa na dwór, bo nie mogła znieść jego zapachu. Próbę uwolnienia zwierzęcia podjęli animalsi, ale w mieszkaniu zabarykadowała się koleżanka lokatorki. Interweniowac musiała policja i straż pożarna z drabiną. 

1000 zł nagrody za wskazanie sprawcy zabójstwa dobermana wyznaczyło Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt „Help Animals”. Wychudzone ciało czworonoga znaleziono w lesie pod Pleszewem. Przywiązane do drzewa  zwierzę mogło konać nawet półtora tygodnia. Policja odnalazła jego właściciela, ale nie ma dowodów na to, że to on uśmiercił psa.  

Szokujące odkrycie w lesie pod Pleszewem. Harcerze znaleźli martwego psa przywiązanego krótkim łańcuchem do drzewa. Zwierzę prawdopodobnie konało w straszliwych męczarniach.    

Mieszkanka Kalisza została zaatakowana przez psa, który wybiegł z jednej z posesji przy ul. Romańskiej. Pies była agresywny, ale dzięki opanowaniu kobiety zwierzę podarło jedynie płaszcz, który miała na sobie. 

Zabił psa, bo ten miał zagryzać kury. 46-letni mieszkaniec Przygodzic usłyszał zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyźnie grozi do 3 lat więzienia.

Nie ma dnia, by do kaliskiego schroniska nie trafiały czworonogi znalezione na ulicy. Część z nich to zwierzęta, które zagubiły się właścicielom. Jeśli miały szczęście i trafiły na ul. Warszawską, jest szansa, że tam zostaną odnalezione.

Znalezione na ulicy, przyprowadzone przez zatroskanych ludzi, błąkające się, po wypadkach – każdego dnia do kaliskiego schroniska trafiają kolejne zwierzaki. Można rozpoznasz na zdjęciach swojego pupila.

Kolejny przypadek okrucieństwa wobec zwierzęcia. Mieszkanka miejscowości Myje w powiecie ostrzeszowskim trzymała psa przywiązanego do płotu, bez budy, z kolczatką wrośniętą wszyję. Zwierzę przeszło już operację i dochodzi do zdrowia w bezpiecznym miejscu.

W asyście policji, lekarza weterynarii i urzędników kaliskie stowarzyszenie „Help Animals” odebrało właścicielom zagłodzonego bernardyna. O dramacie psa powiadomił drogą mailową anonimowy informator.  

Włożył psa do dwóch worków, mocno je zawiązał, po czym wrzucił z jadącego samochodu. Do zdarzenia doszło w gminie Godziesze Wielkie. Na szczęście zwierzę uratowano, a zwyrodnialca ujęto.

Nie podadzą numeru telefonu, ani nazwiska swojego właściciela, a same drogę do domu odnajdują rzadko. Średnio trzy razy w ciągu swojego życia zwierzęta gubią się swojemu właścicielowi. W mieście można zauważyć coraz więcej ogłoszeń właścicieli, którzy poszukują swoich pupili, coraz częściej zjawiają się także w kaliskim schronisku. Część zagubionych zwierząt szybko wraca do swoich opiekunów, ale niektóre zostają w „ochronce” na długie lata.

Skrajnie wychudzonego dalmatyńczyka odebrali właścicielom obrońcy praw zwierząt w Kaliszu. Pies znajduje się teraz pod opieką lekarską. I czeka na nowy dom.

Mówi się, że nie ma złych psów - są tylko nieodpowiedzialni właściciele. Wychodząc z tego założenia, ogólnopolska Fundacja Ewy Naworol organizuje akcje edukacyjne pt.”My nie gryziemy” skierowane do obecnych, jak i przyszłych właścicieli psów i kotów. W czwartek przed południem Fundacja zawitała do Kalisza.

Kaliscy animalsi składają zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez mieszkankę Warszówki w podkaliskiej gminie Blizanów. Kobieta poprosiła o pilną interwencję w sprawie swojego bernardyna, który jak się okazało nadawał się już tylko do eutanazji. Według obrońców praw zwierząt pies był skrajnie zaniedbany, chory i bardzo cierpiał.